sobota, 11 października 2014

Rozdział 23 - Memory of the distant past..


***Oczami Justina***

Gdy ze snu zacząłem wracać do rzeczywistości i budzić się jednocześnie, niemal pierwszą myślą, która pojawiła się w mojej głowie, była wczorajsza noc, spędzona z Jazzy. Kiedy tylko otworzyłem powieki i przeskanowałem wzrokiem pokój, zachichotałem cicho. Wspomnienia z coraz większą siłą zaczęły uderzać w ściany mojej głowy, powodując przyjemne uczucie w dole brzucha. Odtwarzałem w myślach każdy jej pocałunek i każde jęknięcie, wydobywające się z jej ust. Były niczym melodia dla moich uszu, której nie zapomnę już nigdy i nawet w dniu śmierci będzie szumieć w moich uszach.

Wtedy Jazzy poruszyła się lekko na łóżku, obok mnie, odwróciła w moją stronę i uniosła się lekko, aby przenieść główkę z poduszki na moją klatkę piersiową.
-Justin... - wymruczała, kilka razy całując moją nagą skórę. - Nie uwierzysz, jak cholernie erotyczny i zboczony sen przyśnił mi się tej nocy. - dodała, nadal zaspanym i nieprzytomnym głosem, nie podnosząc powiek.
Miałem ochotę w tym momencie wybuchnąć tak głośnym śmiechem, jak jeszcze nigdy, lecz ograniczyłem się jedynie do cichego chichotu.
Wkręcała mnie czy naprawdę sądziła, że nasz seks był jedynie snem?
-Z czego się śmiejesz, kretynie? Tobie nigdy nie zdarzyło się przeżyć zboczonego snu? Przecież doskonale wiem, że masz tak co drugą noc. - nadal była strasznie zaspana, przez co cholernie słodka, a jej oczy jakby ciążyły i nie potrafiły się otworzyć.
-Powiedzieć ci coś w tajemnicy, kotku? - szepnąłem jej do ucha, biorąc kosmyk włosów i odkładając go na plecy Jazzy. - To nie był sen. To nasza własna, chora i zboczona rzeczywistość. - zachichotałem, bawiąc się jej włosami i całując główkę.
-Tak, tak, wiem co siedzi w twojej głowie, Justin. Pomarzyć zawsze możesz. - ja pierdole, ona rzeczywiście mi nie wierzyła. Miałem przez to ochotę parsknąć śmiechem, którego nie potrafiłbym opanować.
-W takim razie usiądź, słońce, potem spójrz na siebie, a na sam koniec wyjaśnij mi, dlaczego oboje jesteśmy zupełnie nadzy, a łóżko wygląda, jakby przeszło przez nie tornado? - Jazzy przez parę chwil nie poruszała się, aż w końcu podniosła swoje ciało do pozycji siedzącej i jednym ruchem odkryła kołdrę.

Nagle z jej ust wydobył się pisk, który następnie stłumiła swoimi dłońmi, przyłożonymi do ust. Złapała kołdrę w rączki i nakryła się nią pod samą szyję, jednocześnie opadając z powrotem na łóżko.
A ja patrzyłem na nią, z jednej strony, jak na psychicznie chorą, natomiast z drugiej, jak na swoje największe szczęście i błogosławieństwo od Boga.

-Czyli my naprawdę to zrobiliśmy? Bzykaliśmy się ze sobą? -spojrzała na mnie z przerażeniem i zaskoczeniem, lecz także nutką rozbawienia.
-Tak, skarbie. Pieprzyłem cię w nocy i to wcale nie delikatnie, tylko ostro, za co przepraszam cię najmocniej, ale najzwyczajniej w świecie straciłem nad sobą panowanie. Było mi z tobą po prostu za dobrze i miałem wrażenie, że...
-Ja pierdole, uprawiałam seks z własnym ojcem! - krzyknęła, puszczając mimo uszu moje słowa. Spojrzałem na nią ponownie i tym razem nie potrafiłem już wstrzymać w sobie głośnego śmiechu. Wyglądała po prostu zajebiście, gdy zaciskała w dłoniach garści swoich włosów, a potem puszczała je, i przykładała ręce do ust w zdumieniu. Zachowywała się, jak nadpobudliwy dzieciak, który nie wiedział, co powinien ze sobą zrobić.
-O Boże, przeleciał mnie własny ojciec! - zachichotałem na dobór jej słów, jednakże były one prawdziwe. Przeleciałem własną córkę i, co więcej, nie odczuwałem nawet najmniejszych wyrzutów sumienia.

-Masz zamiar przez następne pól dnia wymyślać niegrzeczne określenia, aby opisać to, co robiliśmy wczoraj, czy może przywitasz się ze mną chociaż, po tak ekscytującej nocy? Bo jeśli nadal będziesz mnie ignorować, pomyślę, że chciałaś mnie jedynie zaliczyć, zabawić się mną, a potem rzucić. - przyłożyłem dłoń do serca i spuściłem głowę, a kiedy Jazzy uniosła moją brodę, ze zmarszczonymi brwiami wpatrując się w moje oczy, parsknąłem śmiechem.
-Jesteś jednak cholernie głupi, Justin. - przewróciła aktorsko oczami, po czym założyła na siebie dolną część bielizny, objęła moją szyję ramionami i usiadła na moich kolanach. Ze względu na to, że miała na sobie jedynie majtki, piersi szatynki nadal były zupełnie nagie i stykały się delikatnie z moją klatką piersiową, wywołując przyjemne dreszcze
-Czyli przelecisz mnie jeszcze raz? - uniosłem brwi z nadzieją, a ona wybuchnęła wdzięcznym śmiechem, wtulając się w moją szyję. Położyłem dłonie na jej plecach i zacząłem je gładzić. Jej skóra była gładka i delikatna, dlatego sprawiało mi to przyjemność.
-Jeszcze nie raz, Justin. Nie dam ci spokoju. - przygryzła płatek mojego ucha, a ja, kiedy ona przechyliła delikatnie głowę, mogłem zacząć całować jej szyję.

Niestety, ten słodki moment miedzy nami przerwało pukanie do drzwi, które sprawiło, że Jazzy momentalnie zsunęła się z moich kolan i, na siedząco, zakryła cienkim materiałem kołdry, piersi. Ja natomiast, ze zdziwieniem, wsunąłem się w bokserki i wstałem z łóżka.
Musiałem otworzyć drzwi, chociaż wcale tego nie chciałem. Nie byłem pewien, kogo zastanę po drugiej stronie drzwi, lecz ktokolwiek by to nie był, przerwał mi i Jazzy w rozkręcającej się zabawie. Byłem zirytowany.

-Dzień dobry... - wydukałem niepewnie, widząc w progu właściciela domku. Był wyraźnie zaskoczony, zwłaszcza wtedy, kiedy spojrzał na półnagą Jazzy oraz na łóżko, które zdecydowanie nie wyglądało tak, jak powinno
-Dzień dobry. - odparł z pełną powagą. Nie uśmiechnął się ani przez moment, a ja czułem, że wpadliśmy i nie wiedziałem, jaką wymówkę powinienem wykorzystać. - Chyba powinniśmy coś sobie wyjaśnić. - dodał ostro, robiąc krok w przód i tym samym wchodząc do pomieszczenia. Na dodatek, jego wzrok od razu wylądował na bieliźnie Jazzy, leżącej na ziemi. Jego mina nie wyrażała w tym momencie niczego.
-To nie tak, jak pan myśli. - wymamrotałem, drapiąc się z zakłopotaniem po karku. - Możemy to wszystko wyjaśnić.
-Właśnie czekam na wyjaśnienia. Mam panu powiedzieć, jak to wygląda? - uniósł brwi, zakładając jednocześnie ręce na piersi. - Jakby uprawiał pan seks z własną córką. Mylę się, czy chce mi pan o czymś powiedzieć?

Przełknąłem nerwowo ślinę, czując, jak urosła w moim gardle. Denerwowałem się, nawet bardzo. Teoretycznie, za to, co robię z Jazzy, mogliby zamknąć mnie w więzieniu. Nie mogłem do tego dopuścić. Nie mogłem zostawić Jazzy, która była całym moim światem.
-Wyjaśnię to wszystko. - westchnąłem, jednocześnie uporządkowując wszystko w głowie. Musiałem wymyślić coś sensownego i wiarygodnego, aby właściciel uwierzył we wszystkie moje słowa. - Jazzy w rzeczywistości nie jest moją córką, tylko przyjaciółką mojej córki. Zdradzam żonę i mam romans w piętnastolatką, a powiedziałem, że ta dziewczyna jest moją córką tylko dlatego, że nie jest pełnoletnia i zacząłby pan szukać jej rodziców. Przepraszamy za to kłamstwo, ale... - znów przeszukałem zakamarki umysłu. - Ale zakochałem się w niej i różnica wieku nie stoi na naszej drodze. Mam nadzieję, że pan nas zrozumie i nie zepsuje naszego idealnego wyjazdu.

Mężczyzna przez parę chwil wpatrywał się we mnie, jak i w Jazzy. Przyznam szczerze, zdenerwowało mnie to, ponieważ szatynka, mimo że zakryta kołdrą, była półnaga. Ten koleś zdecydowanie ślinił się na jej widok, podnosząc mi tym ciśnienie.
-Dobrze, wierzę wam, bo brzmi to naprawdę logicznie. - uśmiechnął się lekko,  i ponownie otworzył drzwi wyjściowe. - Jednak prosiłbym, abyście zachowywali się w nocy odrobinę ciszej. - posłał mi znaczące spojrzenie, więc zachichotałem.
-Gdyby to jeszcze było możliwe. - westchnąłem, zamykając jednocześnie drzwi.
Nim zdążyłem się obrócić, Jazzy stanęła przede mną i zarzuciła ramiona na moją szyję, więc moje dłonie objęły jej wąskie biodra.

-Nie ładnie tak kłamać, Justin. Nie ładnie. - wspięła się palcami po mojej klatce piersiowej, niczym po drabinie. Chyba nadal nie zdawała sobie sprawy, jak na mnie działa.
-Kochanie, proszę cię. Co miałem mu powiedzieć? Że naprawdę jesteś moją córeczką, którą z ogromną chęcią posuwam? Przyznaj, wtedy czułabyś się dużo bardziej niezręcznie. - powolutku przesunąłem dłonie na jej idealnie wyrzeźbione pośladki i ścisnąłem je.
-Mogłeś wymyślić lepszą i bardziej ekstremalną wymówkę. - wymruczała, gdy uniosłem jej ciało na wysokość swoich bioder, aby oplątała mnie dookoła nogami.
-Ekstremalną? - uniosłem jedną brew, gdy ona kilka razy musnęła moją szyję wargami, a potem utworzyła ścieżkę delikatnych pocałunków wzdłuż mojej szczęki.
-Ekstremalną. - potwierdziła. - Tak, jak to, co zamierzam robić z tobą teraz. - dodała, a moje mięśnie natychmiast się spięły, jakby nagle zostały porażone prądem. - Mam ochotę na prysznic z tatusiem. - nie poznawałem jej. Nie poznawałem swojej córeczki, która jeszcze wczoraj wieczorem wstydziła się rozebrać przede mną, a teraz prowokuje mnie samym spojrzeniem.
-Jedynie prysznic? - wymruczałem jej do ucha, ruszając w stronę łazienki. Gdy tylko wszedłem do pomieszczenia, postawiłem Jazzy na niewysokim murku, więc teraz dziewczyna była odrobinę wyższa ode mnie.
-Dobrze wiesz, że nie przegapię takiej okazji. - odparła, chwytając delikatnie moje włosy, odchylając moją głowę i wpijając się w moje usta, podczas kiedy ja zahaczyłem palce o koronkę jej bielizny...

***Oczami Jazzy***

-Co zrobimy po powrocie do domu, Justin? - spytałam, idąc jedną z leśnych ścieżek, zaraz obok swojego ukochanego, dla którego jestem w stanie poświęcić i oddać wszystko. - Kochamy się, jesteśmy razem, sypiamy ze sobą. Ludzie tego nie zrozumieją. Mamy przez całe życie ukrywać swoje uczucia? Wiesz, że nie chcę tak żyć. Chciałabym, tak, jak tutaj, móc wyjść z tobą na spacer, trzymając cię za rękę i przytulić się do ciebie, kiedy tylko będę miała na to ochotę. - razem ze swoimi słowami, właśnie to zrobiłam. Po dość agresywnej nocy oraz poranku, teraz potrzebowałam, aby pokazał mi uczucia i wszystko to, co do mnie czuje.
-Nie wiem, skarbie. Jeszcze tego nie wiem. Uwierz, ja również nie chcę ukrywać tego, co czuję, przez resztę życia. Chciałbym, aby wszyscy dowiedzieli się, jak wspaniałą dziewczynę mam i jak cholernie ją kocham. - przyciągnął mnie do siebie i pocałował w czoło, a razem z tym gestem na moich ustach utworzył się uśmiech.

-Powiemy komuś? Chłopakom, Jaxonowi czy twoim rodzicom... - zawahałam się przy ostatnich słowach, jednakże zdecydowałam się je w końcu wypowiedzieć. Rodzice Justina byli naszą najbliższą rodziną, więc mimo wszystko uważałam, że mieli prawo wiedzieć, co nas łączy i do czego między nami doszło.
-Nie wiem, Jaz. To nie jest takie proste, jakie mogłoby się wydawać. Dla innych, to, co robimy, jest chore i nie potrafią tego zrozumieć oraz zaakceptować. - westchnął. Widziałam po jego oczach, że cały czas myślał, co powinniśmy zrobić, jednak nie wiedział i nie potrafił wymyślić czegokolwiek.
-Justin, doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że to nie jest proste. Nie musisz mi tego tłumaczyć. Dobrze wiem, co robimy i że nie powinniśmy.
-Nie możemy. - wtrącił przelotnie.
-Nie możemy, racja. Ale ja nie chcę cię stracić. Wiem, że tatę już straciłam, ale nie chcę cię stracić, jako najwspanialszego faceta na świecie, którego kocham i z którym chcę być do ostatniego życia swojego życia.
-Kochanie, o czym ty mówisz? Nie straciłaś taty. Cały czas tu jestem, przy tobie, i zawsze będę. Twoim ojcem byłem zawsze i zostanę już na zawsze, cokolwiek by się nie wydarzyło. To, że jesteśmy razem i sypiamy ze sobą nie zmieniło wszystkiego, skarbie, tylko sporą część. Nadal jestem twoim tatą i troszczę się o ciebie, jak ojciec o swoją córeczkę. A dodatkowo, otaczam cię opieką, jaką mężczyzna otacza kobietę. Prawdę mówiąc, współczuję ci odrobinę. Nie uwolnisz się już ode mnie. - zachichotał, zatrzymując się na niewielkiej plaży nad brzegiem rzeki.
-Nie chcę się od ciebie uwolnić, bo cię kocham i już zawsze będę. - szepnęłam, zarzuciłam ręce na jego szyję i stanęłam na palcach. Następnie powoli zbliżyłam usta do jego ust i musnęłam je kilka razy, aż w końcu pojedyncze muśnięcia przemieniły się w jeden, długi pocałunek. Nie był taki, jak wszystkie pocałunki w nocy i o poranku. Ten był spokojny i delikatny. Justin chciał przekazać mi swoje uczucia, a ja robiłam to samo, względem niego. Uwielbiałam takie momenty między nami. Uwielbiałam czuć, że jestem mu potrzebna i ważna dla niego.

-Co planujemy na resztę dnia, kotek? - spytał Justin, gdy oboje usiedliśmy na piasku. Wokoło nie było nikogo. Tylko słońce, my i nasze uczucia, które jakby rozwijały się z każdą chwilą, którą spędzaliśmy razem.
-Nie chcę niczego planować. Chciałabym wszystko robić spontanicznie i nie myśleć nad tym, co będzie. Żyć chwilą, razem z tobą. - położyłam się, układając głowę na kolanach szatyna.
-Ja też, kochanie. - zaczął głaskać mnie po włosach, a ja, pod wpływem wspaniałego uczucia, przymknęłam powieki. - Chciałbym oderwać się od całego tego pierdolonego świata, który wiecznie kopie pod nami dołki i każe nam w nie wpadać.
-Z tego, co wiem, nie masz na co narzekać. - jedna z moich brwi powędrowała ku górze. - Chyba, że źle ci było w łóżku. - uśmiechnęłam się do niego bezczelnie.
-Skarbie, to była najlepsza noc ze wszystkich w moim życiu, a w ten sposób przeżyłem ich bardzo wiele. Nie wiem, jak to zrobiłaś, ale już wczoraj miałaś pieprzone, idealne doświadczenie. - warknął, a ja wiedziałam, że w tym momencie odtwarza pojedyncze momenty z naszej nocy.

*

Justin opadł na poduszki obok mnie, po czym westchnął głośno i głęboko. Ja sama nadal oddychałam nierówno i szybko. Zdecydowanie za szybko, jednak emocje nadal nie opadły i miałam problem z uspokojeniem przyspieszonego bicia serca i oddechu.

-Jazzy, masz pojęcie, co zrobiliśmy?- spytał Justin, ciągnąc lekko za końcówki swoich włosów.
-Tak, mam pojęcie, ale nadal nie dociera to do mnie. Chyba dopiero rano zrozumiem, że przespałam się z własnym ojcem. - odparłam, a mój głos przepełniało zdziwienie i zwykły szok. Nie mogłam uwierzyć, że rzeczywiście to zrobiłam, że rzeczywiście kochałam się z nim, na dodatek w taki sposób.
-Kotuś, nie wiem, jak mam ci dziękować. - szepnął, podpierając się na łokciach po obu stronach mojej głowy, podczas kiedy ja przyłożyłam do policzka szatyna jedną dłoń i pogładziłam jego skórę.
-Nie masz mi za co dziękować. To ja powinnam podziękować tobie za to, jak wspaniale mi było i... - zawahałam się, przerzucając swoje spojrzenie na pierwszy obiekt po swojej prawej stronie. - I za to, ze mnie pokochałeś. - spojrzałam w jego głębokie tęczówki, przypominające morze mlecznej czekolady.
-Miłość do ciebie jest najpiękniejszym, co mogło przydarzyć mi się w życiu, skarbie. Nie dziękuj za to, tylko korzystaj, wiedząc, że zrobię dla ciebie dosłownie wszystko. Jestem na każde twoje skinienie palcem, księżniczko.
-W takim razie, właśnie skinęłam palcem i mam ochotę na truskawki z bitą śmietaną i polewą czekoladową. - zachichotałam, wtulając się w jego gorące ciało.
-Od jutro, malutka, od jutra. Teraz muszę odpocząć. Za bardzo mnie wymęczyłaś. - cmoknął mnie w policzek, a potem ułożył głowę w okolicach moich piersi, a ja zaczęłam przeczesywać jego miękkie włosy palcami, aby mógł zasnąć z przyjemnymi doznaniami, towarzyszącymi mu... 

*

Wtedy zobaczyłam, że na brzegu leży stara, szklana, dokładnie zakorkowana butelka. Wyglądała, jakby leżała tutaj dobre kilkadziesiąt lat, przez lekko pożółkły kolor. Nie była wypełniona żadnym płynem, lecz jednocześnie nie była pusta. Zaintrygowana, wstałam z ziemi, mimo wyraźnego sprzeciwy Justina, i podeszłam do przedmiotu, leżącego na piasku, następnie podnosząc go. Siłując się lekko, otworzyłam szkło, a wracając do Justina, wyjęłam ze środka kartkę papieru.

-Co tam masz, kotku? - mężczyzna wymruczał mi do ucha, gdy usiadłam obok niego na piasku, a on objął mnie ramionami w talii i oparł brodę na moim ramieniu.
-Jeszcze nie wiem, ale mam zamiar się dowiedzieć. - odparłam, ciągnąc za papier. Kiedy w końcu go wyjęłam, zobaczyłam, że również ma pożółkłą ze starości barwę, jednak zdania, zapisane w środku, okazały się zdecydowanie ponadczasowe.

*

Droga Elisabeth...

Choć minęło tak wiele czasu od Naszego ostatniego spotkania, ja nadal czuję dotyk Twej skóry na mojej i usta, tak idealnie pasujące do moich. Kocham Cię całym sercem i nie potrafię zaakceptować, że inni chcą Nas rozdzielić, kochanie. Oddałbym wszystko, aby móc być teraz przy Tobie, opiekować się Tobą, najlepiej, jak potrafię. Chcę uciec z Tobą i zacząć nowe, lepsze życie, bez wszystkich spojrzeń, które traktują Nas, jak przestępców. Wiem jednak, że musimy poczekać, aż na świat przyjdzie nasze dziecko, które połączy Nas już na zawsze. Wtedy wszystko zacznie się układać, a My w końcu będziemy szczęśliwi.

Mimo że wszyscy wokoło są przeciwko Nam, ja nie zrezygnuję z Ciebie, chociaż wiem, że to, co robimy, jest grzechem, bardzo silnym. Jednakże to, że jesteś kobietą mojego życia, a jednocześnie moją rodzoną siostrą sprawia, że kocham Cię jeszcze bardziej. Nic nie stoi Nam na przeszkodzie do szczęścia. Musisz jedynie uwierzyć, że życie zacznie się układać, a My już zawsze będziemy razem.  

Kocham Cię, na zawsze, Twój William. 
28.04.1953 rok.

~*~

A więc ta. Rozdział krótki i przesłodzony, ale jakoś nie miałam na niego pomysłu, ponieważ ciągle myślę o czymś innym i nie mogłam się skupić na pisaniu, dlatego praktycznie cały napisałam dzisiaj, aby dodać go. Przepraszam...

CZYTASZ=KOMENTUJESZ

POLECAM!

26 komentarzy

  1. Aw ten list był słodki! Od kiedy Jazzy jest taka napalona na Justina? ;P haha rozdział super jak zawsze <3 czekam na następny <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Zastanawia mnie jedna rzecz. Jeśli kiedykolwiek coś by się stało i coś zepsuło relacje miedzy Justinem a Jazzy, bo co prawda Jazzy ma dopiero 15 lat, za kilkanascie lat miedzy nimi moze juz nie byc tak kolorowo, dziewczyna moze zakochać w kims innym. To czy straci swojego ojca? Nie może go stracić. Strasznie mnie to trapi. Jeszcze jedna rzecz, dlaczego oni nie wyjadą? Do innego kraju, stanu, miasta. Wiem, że to bedzie trudne zostawić rodzine, przyjaciol i znajomych. Jednak niby milosc pokona wszystkie przezkody. Ale to by bylo chyba za łatwe tak po prostu wyjechać, prawda? Rozdział jest w porządku, ciekawa jestem co będzie dalej. Pozdrawiam.
    P.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 1) Jak chodzi o stratę ojca, Justin właśnie podczas tej rozmowy dał jej do zrozumienia, że cokolwiek by się nie działo, on zawsze będzie dla niej ojcem :)
      2) Nikt nie powiedział że nie wyjadą ;D

      Usuń
  3. Intrygujący list.. Rozdział również świetny!
    Jestem Ci bardzo wdzięczna, iż dodajesz rozdziały co dwa dni!
    xo
    Czekam na dalsze losy.

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział niesamowity. Dodatkowo jeszcze ten właściciel, a ten list w butelce był niesamowity. Niemal wybuchnęłam śmiechem czytając poranek Jazzy i Justina. Czekam na next no i weny :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Co ile sa dodawane rozdzialy?

    OdpowiedzUsuń
  6. To naprawdę różnie, w zależności od mojej weny i czasu wolnego :)

    OdpowiedzUsuń
  7. List na samym końcu był cudowny i myślę, że dał do zrozumienia zarówno Jazzy jak i Justinowi do myślenia, że nic ich nie rozdzieli, bo ich miłość jest prawdziwa. Ludzie nie mogą ich rozdzielić, bo to byłoby dla nich zbyt bolesne.Czekam na nn

    OdpowiedzUsuń
  8. Rozdział słodki, ale lubię słodkie. Awww tacy kochani. Martwiłam się przez chwile, kiedy wszedł właściciel domku do nich, ale na szczęście Justin wymyślił bardzo prawdopodobną wersje wydarzeń. Nawet nie chce myśleć co by było gdyby teraz już ktoś chciał ich rozdzielić. Nie myślę o nich jako o ojcu i córce tylko jak o normalnej parze którą dzieli trochę więcej lat niż większość par. Czekam na następny. kocham cię xx

    OdpowiedzUsuń
  9. O boże. Ten rozdział zaraz po poprzednim jest najlepszy! Uważam, że take rozdziały powinny być w opowiadaniu, bo są strasznieee słodkie *_*.

    OdpowiedzUsuń
  10. Cudo !!! kurwa masz taki zajebisty talent i takie Boskie pomysły ^^ czekam na następny ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Jesteś najlepsza w pisaniu opowiadań! Super to jest, czekam na next :)

    OdpowiedzUsuń
  12. nie wiem jak innym , ale dla mnie rozdział znowu cudowny *.* Jest juz późno i nie chce mi sie czytac komentarzy , ale te co są przede mną jak widze także pozytywienie oceniaja więc nie nie wiem dlaczego Ty sie tak słabo cenisz :( jesteś cudowna <3

    OdpowiedzUsuń
  13. Świetny rozdział jak zawsze!

    OdpowiedzUsuń
  14. to jest takie cudowne, ze rycze
    jestem uzalezniona
    jestes najwspanialsza, dziekuje!!!

    OdpowiedzUsuń
  15. Uuu, a nad czym tak myślałaś??? xDD

    OdpowiedzUsuń
  16. Świetny rozdział . Podziwiam Cię za pisanie tak świetnego bloga ♥

    OdpowiedzUsuń
  17. Jaki przesłodzony cudowny jest i tyle :*

    OdpowiedzUsuń
  18. Jejku jaki cudowny uwielbiam jak jest tak słodko 😍

    OdpowiedzUsuń
  19. masakra cały czas odswieżam czy dodałaś nowy :)

    OdpowiedzUsuń
  20. o kurwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwww

    OdpowiedzUsuń
  21. taki słodki i ten list 😍😍
    czekam nn :*

    OdpowiedzUsuń