Przeczytajcie notkę pod rozdziałem <3
***Oczami Justina***
Flirt z Chanell był dla mnie tylko i wyłącznie zabawą. Znów byłem graczem. Znów podobało mi się to uczucie. Jednak nie przeszło mi nawet przez myśl, aby zdradzać Jazzy. Przezcież ją kochałem. Moja zdrada nie miałaby najmniejszego sensu, skoro znalazłem już swój ideał. Mimo jej humorków, tylko ją chciałem trzymać w swoich ramionach i tylko ją przytulać. Flirtowałem z blondynką, aby zrobić na złość Jazzy, aby była o mnie zazdrosna i traktowałem to, jako coś naturalnego.
Wiedziałem, że wieczorem, gdy Jazzy wróci, najpierw będzie na mnie wkurzona, lecz złość szybko jej przejdzie, gdy tylko podejdę do niej, pocałuję i szepnę kilka czułych słówek do ucha. Liczyłem również na seks na zgodę i byłem pewien, że Jazzy mi nie odmówi.
-Zrobiło się już dość późno. Chyba powinnam się powoli zbierać. - Chanell wstała powoli z kanapy, podpierając się na moim kolanie i jednocześnie kończąc swojego drinka. Oboje wypiliśmy tylko po dwa, więc nawet nie szumiało nam w głowach. Chodziło jedynie o to, aby rozluźnić się odrobinę, mimo że ani ja, ani blondynka nie byliśmy spięci.
-Odwiozę cię do domu. - również wstałem i ułożyłem dłoń na talii siedemnastolatki, prowadząc ją w stronę przedpokoju. Celowo wykonywałem wszystkie gesty, którymi mieszałem w jej głowie. Nie miałem jednak w planach nic nieprzyzwoitego. Jak już powiedziałem, znalazłem swój ideał i mimo że patrzyłem i oceniałem urodę oraz ciało innych dziewczyn i kobiet, o żadnej nie pomyślałbym tak, jak myślałem o Jazzy.
Chwilę później siedzieliśmy już w moim samochodzie, podczas kiedy ja odpalałem silnik, co chwila zerkając ukradkiem na Chanell. Ona natomiast bez skrępowania wpatrywała się we mnie i znów odczuwałem z tego powodu ogromną satysfakcję. To niesamowite uczucie, gdy przedstawicielka płci przeciwnej, w dodatku tak piękna, jak Chanell, ani na moment nie może oderwać od ciebie wzroku.
-Więc gdzie mam jechać? Wybacz, nie znam jeszcze okolicy i będziesz musiała mnie prowadzić. - użyłem zachrypniętego głosu, aby rozbudzić jej zmysły i znów nie widziałem w tym niczego dziwnego bądź nieodpowiedniego. Również kiedy ułożyłem dłoń na jej nagim kolanie i zacząłem je gładzić, jak u nas w domu, nie czułem wyrzutów sumienia, ponieważ nie sądziłem, że robię coś, czego robić nie powinienem.
-Na pierwszym skrzyżowaniu w lewo, a potem do końca ulicy prosto. - patrzyła z delikatnym uśmiechem na moją dłoń błądzącą po jej nagiej skórze, a ja niesamowicie chciałem w tym momencie odczytać jej myśli. Podejrzewałem, że nie będą one czyste. Chanell nie należy do grzecznych, o czym mogłem przekonać się podczas rozmowy z nią. Umyślnie prowokowała mnie, wiele razy. Właściwie, przy każdej możliwej okazji wtrącała kilka słów, które świadczyły o jej grzesznym charakterku.
-O czym myślisz? - zdecydowałem się w końcu zadać nurtujące mnie pytanie.
-Zastanawiam się, co by się stało, gdyby twoja ręka posunęła się jeszcze dalej. - szczerze, nie byłem zdziwiony jej lekko wulgarną odpowiedzią, która jednocześnie schlebiała mi. Przez ten krótki czas zdążyłem przyzwyczaić się do bezpośredności Chanell i do jej myśli, które wprost wypowiadała na głos.
-Rozumiem, że chciałabyś się przekonać. - oblizując wargi końcem języka, znów zerknąłem na nią ukradkiem, kiedy ona otoczyła opuszkiem palca jeden z tatuaży na moim przedramieniu.
-Nawet nie wiesz, jak bardzo. - prowokowała mnie. Cholernie prowokowała, lecz byłem nauczony, jak panować nad emocjami, zwłaszcza tego typu. Gdybym nie potrafił odmawiać, nie mógłbym odpędzić się od dziewczyn, tych młodszych, jak i tych starszych, które brnęłyby do mnie, jak po ciepłe bułeczki.
-Wiesz, że mam dziewczynę. - była to moja najczęstsza wymówka, jednak teraz stała się ona prawdziwa. Miałem dziewczynę, którą kochałem. Miałem dziewczynę, której nie zamierzałem nigdy zmienić na inną. Miałem dziewczynę, która była tą jedyną i dzisiaj po raz pierwszy nie skłamałem, odganiając od siebie inne suczki.
-Jazzy? Proszę cię, ona ma dopiero piętnaście lat. Zastanów się, co może dać ci ona, a co mogę dać ci ja. - powiedziała niewinnie. Ostatnim zdaniem znów pobudziła moją wyobraźnię, jednak nadal nie uznałem tego za coś szkodliwego. Traktowałem to, jako dobrą, nawet bardzo dobrą, zabawę. Nic więcej. - Poza tym, chyba spodobał jej się pewien chłopak z naszej klasy. Ma na imię David i dzisiaj pół dnia rozmawiali ze sobą. - dodała po chwili, a wtedy w pełni racjonalna część mojego umysłu powróciła.
Chociaż nadal udawałem w pełni opanowanego i rozluźnionego, w środku już taki nie byłem. Tak, jak chciałem, aby Jazzy zazdrosna była o mnie, tak ja cholernie zazdrosny byłem o nią i krew gotowała się we mnie, gdy tylko słyszałem, że jakiś chłopak kręcił się w jej otoczeniu. Wtedy nie zdawałem sobie jeszcze sprawy z tego, że byłem hipokrytą. Przeszkadzało mi to, że Jazzy rozmawia z kolegami w szkole, podczas kiedy sam flirtowałem z jej nową znajomą. Nie zauważałem wtedy, że między nami nie układało się najlepiej i nie wiedziałem, że to dopiero początek naszych "małżeńskich problemów".
-Możesz powiedzieć mi coś więcej na ten temat? - cały czas uśmiechałem się, lecz teraz już sztucznie. Nie miałem nastroju do radości, gdy tylko dowiaduję się o bliższych kontaktach Jazzy z jakimkolwiek chłopakiem. Byłem o nią zazdrosny jak chłopak i równocześnie, jak ojciec, co stanowiło prawdziwie wybuchową mieszankę.
-Co mogę wiele powiedzieć? Chodzi z nami do klasy i siedzi razem z nią na każdej lekcji. Chyba dobrze się dogadują, bo Jazzy przez cały czas uśmiechała się do niego. - mogły być to relacje jedynie koleżeńkie, lecz czerwona lampka w mojej głowie już zaświeciła jasnym płomieniem i kazała mi bardziej pilnować Jaz. Doszło do tego, że oboje odczuwaliśmy zazdrość o siebie nawzajem.
Do końca drogi milczałem, rozmyślając nad tym, gdzie i z kim jest w tym czasie Jazzy. Obawiałem się, że mogła spotkać się z tym chłopakiem. Najchętniej odnalazłbym ją w tym momencie i choćby siłą zawiózł do domu, lecz nie mogłem zapomnieć o pozorach, jakie stwarzałem przed Chanell. Pozory spokojnego i rozluźnionego gracza, który resztę świata ma w dupie.
-Dziękuję, za miłe popołudnie. - uśmiechnęła się do mnie tajemniczo, gdy zaparkowałem pod jednym z większych domów na końcu ulicy. Odliczyłem w myślach do dziesięciu, aby w pełni odzyskać nad sobą kontrolę i również uśmiechnąłem się do blondynki, nachylając się nad nią i muskając jej gładki policzek.
-Ja również. - odparłem zmysłowo. - Mam nadzieję, że nie było to nasze ostatnie spotkanie. - oczywiście, nie zamierzałem zakończyć gry w tym momencie. Zbyt bardzo spodobała mi się Chanell, a także cała otoczka dookoła.
-Ja także. - przygryzła dolną wargę, a kiedy wypuściła ją spomiędzy zębów, wyszła z samochodu i zaczęła kierować się w stronę domu. Umyślnie kołysała biodrami, od których ciężko było mi oderwać wzrok.
Dopiero gdy zniknęła za drzwiami, odjechałem z piskiem opon, z powrotem na główną drogą, prowadzącą do domu. Naprawdę dobrze rozmawiało mi się z Chanell i nie kłamałem, gdy mówiłem o kolejnym spotkaniu. Miałem zamiar wyjść gdzieś z Chanell i dobrze się bawić, skoro z Jazzy nie potrafię się dogadać. Zrozumiałem, że muszę się jeszcze wyszaleć, póki jestem młody, a nie całymi dniami przesiadywać w domu.
Oczywiście, moja miłość do Jazzy nie zmieniła się ani odrobinę. W dalszym ciągu czułem to cholernie silne uczucie, którego nic nie będzie potrafiło zniszczyć, jednak znalazłem teraz kolejne, znaczące wartości w swoim nowym życiu. Mimo że zmieniłem się dla Jaz, część mnie i mojego charakteru na zawsze pozostanie we mnie.
Gdy wróciłem do domu była już godzina dwudziesta druga, a drzwi nadal były zamknięte. Szatynki nie było w środku, nie wróciła jeszcze, a ja zacząłem się niepokoić. Z każdą kolejną godziną rodził się we mnie coraz większy strach o jej bezpieczeństwo, jednak tak samo szybko rósł gniew, którego nie potrafiłem pohamować. Złość powoli zaczynała górować nawet nad obawą o jej zdrowie i bezpieczeństwo, aż w końcu całkowicie przejęła nade mną kontrolę, gdy na zegarze wybiła godzina trzecia w nocy i dokładnie wtedy drzwi od domu otworzyły się, a do środka weszła szatynka.
***Oczami Jazzy***
Zatrzymałam się, gdy mężczyzna mocno zacisnął dłoń na moim ramieniu. Chciałam, aby mnie puścił. Nie miałam ochoty na niego patrzeć, ponieważ w tym momencie wzbudzał u mnie wręcz obrzydzenie. Chciałam tylko jak najszybciej znaleźć się na górze, z dala od niego. Musiałam w spokoju wytrzeźwieć i poukładać wszystkie myśli. Nie była mi do tego potrzebna kolejna kłótnia z Justinem.
-Chyba musimy porozmawiać. - warknął, a ja wiedziałam już, że był na mnie wściekły. Zaczęłam się go bać. Do tego wręcz stopnia, że nie potrafiłam spojrzeć mu w oczu. Wzbudzał we mnie lęk. Nagle poczułam się przy nim taka malutka i krucha. Chciałam zniknąć stąd jak najszybciej, abym nie musiała dłużej stać przed nim, jak przed katem.
-Puść mnie, chcę iść na górę. - nie potrafiłam powstrzymać drżenia głosu i zamiast pewnego tonu bez zawahania, wyszedł mi żałosny szept.
-Jesteś kompletnie pijana. - syknął, mocniej zaciskając dłoń na moim ramieniu. Im dłużej odnosił się do mnie w sposób, w jaki nigdy nie zwracał się do mnie, tym bardziej bałam się go. Chociaż kiedy tu szłam odczuwałam jedynie złość, teraz był to ogromny strach. Nawet kilka łez spłynęło po moim policzku. Byłam bezsilna.
-To nie twoja sprawa. - zebrałam w sobie trochę energii, aby odpowiedzieć mu bardziej stanowczo.
-Jestem twoim ojcem, więc to jest moja sprawa, a ty masz jedynie piętnaście lat, nie zapominaj o tym. Poza tym, gdzie byłaś? I przede wszystkim, z kim?
-Co cię obchodzi, z kim byłam, skoro sam najprawdopodobniej zabawiałeś się z tą dziwką. - wychlipałam i wyrwałam się z jego uścisku, jednak kiedy chciałam po prostu uciec od niego, on złapał mnie ponownie, tym razem mocniej.
-Masz tak o niej mówić. - wystraszyłam się jeszcze bardziej i najnormalniej w świecie załamałam, kiedy stanął w jej obronie. W jej, nie mojej. Mnie traktował teraz, jak wroga, którego chce zniszczyć. Znów czułam się niepotrzebna, a Justin tylko potęgował to uczucie. - Pytam jeszcze raz, z kim byłaś!? - niemal podskoczyłam, gdy podniósł na mnie głos. Zrobił to chyba pierwszy raz w życiu. Nigdy nie widziałam, żeby był tak wściekły, tym bardziej na mnie. Miałam wrażenie, że jest w stanie mnie uderzyć, naprawdę. Byłam przerażona.
-Powiedziałam już, że to nie twoja sprawa. Zajmij się sobą i tą dziwką. - celowo zrobiłam to, czego mi zabronił, i wyzwałam Chanell, jednak pożałowałam tego, ponieważ wtedy Justin naprawdę użył wobec mnie siły.
Jego dłoń zderzyła się z moim lewym policzkiem, zostawiając na nim czerwony ślad i nieprzyjemne pieczenie. Uderzył mnie naprawdę mocno, a ja nie wiedziałam już, jak mam kontrolować łzy. Wierzyłam jeszcze, że zmiękczą one serce Justina, lecz w tym momencie szatyn był twardy, niczym głaz i żadne oznaki mojej słabości nie docierały do niego.
-Nienawidzę cię! Jesteś pieprzonym dupkiem! - krzyknęłam przez płacz, a potem z całej siły szarpnąłam ramieniem, aby wyrwać mu się, i pobiegłam na górę, zatrzaskując się w jednym z pomieszczeń.
Oparłam się plecami o drzwi i zsunęłam po nich na podłogę. Miałam wrażenie, że większość alkoholu wyparowała z mojego organizmu, jak za machnięciem czarodziejskiej różdżki. Przez kolejną kłótnię z Justinem gwałtownie wytrzeźwiałam. Niestety, razem z powrotem pełnej świadomości, powrócił również ogromny ból. Nasz związek przechodził prawdziwy kryzys i żadne z nas nie próbowało go załagodzić. Ja nie mogłam tego zrobić, ponieważ Justin jakby nie widział swoich błedów i tego, jak mnie zranił, najpierw flirtując z Chanell, a teraz odnosząc się do mnie w ten sposób. To nie był mój Justin. Nie w takim człowieku się zakochałam i nie z takim chciałam być przez resztę swojego życia.
***
Cała, ostatnia noc składała się z krótkich drzemek, dlatego budząc się nad ranem, byłam zupełnie niewyspana. Nie potrafiłam oczyścić się ze wszystkich myśli i zapaść w sen, ponieważ wydarzenia sprzed paru godzin zbyt bardzo mnie bolały. Wciąż myślałam nad tym, czy Justin odczuwał choć minimalne wyrzuty sumienia, aż w końcu doszłam do wniosku, że gdyby je miał, przyszedłby tutaj i przeprosił mnie za to, jak mnie potraktował
Nie przyszedł ani razu.
A ja tak bardzo na to czekałam.
Już z samego rana czułam mdłości i zawroty głowy. Wymiotowałam dwa razy, lecz całe szczęście pokój, w którym spędziłam noc, połączony był z łazienką i do tej pory nie musiałam ponownie patrzeć na Justina.
Nie wiedziałam jednak, czy mdłości spowodowane były zbyt dużą ilością alkoholu, jaką wlałam w siebie wczorajszego wieczora, czy niechcianą ciążą, która zrujnowałaby moje życie. Dopiero teraz, kiedy faktycznie źle się czułam, zrozumiałam, jak lekkomyślni byliśmy z Justinem, parę razy sypiając ze sobą bez zabezpieczenia. Wiadomosć o ciąży, zwłaszcza w tak burzliwym dla nas obojga okresie, byłaby najgorszą z możliwych.
Koło godziny jedenastej zdecydowałam się w końcu wyjść z pokoju i zejść schodami na dół. Modliłam się w duchu, aby nie natknąć się po drodze na Justina, a gdyby jednak doszło do spotkania, aby cała złość przeszła mu. Wczoraj zachował się jak furiat. Nie wiem, co w niego wstąpiło. Był jakby opętany, dlatego tak bardzo bałam się go.
Niestety, gdy tylko zeszłam z ostatniego schodka, ujrzałam Justina, siedzącego na kanapie, przed telewizorem, jak typowy facet w typowym domu. Spojrzałam na niego tylko przez ułamek sekundy, a mimo to poczułam, jak moje serce boleśnie ukłuła niewidoczna igła. Marzyłam o tym, aby móc tak, jak jeszcze do niedawna, podejść do niego i tak po prostu przytulić. Potrzebowałam go, a on z każdą chwilą oddalał się ode mnie.
-Wiesz, która jest godzina? Już dawno powinnaś być w szkole. - mruknął oschle, nie odrywając wzroku od telewizora. Nadal był na mnie zły, jednak dlaczego? Co zrobiłam nie tak, że wyżywał się na mnie? To ja powinnam być na niego wściekła, za jego flirciki z Chanell. To ja powinnam przyjąć oschły ton głosu i nie odzywać się do niego, dopóki nie zrozumie swoich błędów.
Zignorowałam to, co powiedział, chcąc uniknąć kolejnej kłótni. Niestety, swoim milczeniem w jego oczach właśnie ją rozpoczynałam.
-Powiedziałem coś do ciebie, głucha jesteś? - i znów zaczęłam płakać. I znów stałam się słaba. I znów chciałam zniknąć, aby nie ranił mnie więcej.
-Nie zamierzam po raz kolejny kłócić się z tobą. Najlepiej zostaw mnie w spokoju, jeśli znów masz zamiar mnie wyzywać i poniżać. - odparłam cicho, szczerze bojąc się jego reakcji. Byłam zastraszona przez mężczyznę, którego kochałam najmocniej na świecie.
-Ja cię poniżam? Sama to robisz, szwendając się nie wiadomo z kim i nie wiadomo gdzie, w środku nocy, pijana niemal do nieprzytomności. - wysyczał, wstając z kanapy. Z każdym jego krokiem w moją stronę, bałam się coraz bardziej. Najbardziej przerażała mnie myśl, że znów może użyć względem mnie siły i uderzyć mnie.
-Zawsze lepiej przelecieć przypadkową dziewczynę, prawda? - nie chciałam tego powiedzieć, ponieważ nie wiedziałam, czy Justin zdradził mnie wczoraj, czy zakończyło się jedynie na flircie, jednak słowa te uleciały ze mnie, poza moją kontrolą.
Odwróciłam się szybko i chciałam wejść do kuchnim aby zniknąć Justinowi z oczu, lecz wtedy poczułam szarpnięcie za nadgarstek, a kiedy znów spojrzałam w oczy Justinowi wyrażały one przenikliwy chłód i gniew.
-O co ci znowu chodzi!? Wiecznie robisz problemy z niczego! Zachowujesz się, jak rozkapryszona księżniczka! Dorośnij w końcu i przestań żyć w swoim bajkowym świecie! - jego słowa były, jak ostry nóż, który z ogromną siłą wbił w moje, i tak już obolałe, serce. Nie wierzyłam, że nadal mnie ranił, nawet po naszej wczorajszej kłótni. Czułam również, że w ten sposób odpycha mnie od siebie.
-Oczywiście! Jak zwykle nie wiesz, o co chodzi! Naprawdę jesteś takim idiotą, czy tylko takiego udajesz!? Karzesz mi dorosnąć, kiedy mam być dziwką w twoim łóżku, a innym razem trkatujesz mnie, jakbym miała pięć lat! Zdecyduj się w końcu, o co ci chodzi, bo tym razem to ja nie potrafię zrozumieć ciebie! - na sam koniec wybuchnęłam głośnym płaczem, nie potrafiąc zachować emocji dla siebie. Ranił mnie słowami, ranił mnie spojrzeniem i ranił mnie swoją obojętnoscią względem moich uczuć. Stał się zimny, bezduszny. Był całkowitym przeciwieństwem człowieka, za którym wskoczyłabym w ogień. Był całkowitym przeciwnieństwem nowego Justina. Był przeciwieństwem nawet starego Justina. Teraz nie wiedziałam, kim on w rzeczywistości był. Udawał kogoś innego, lecz największą zagadkę stanowił dla mnie prawdziwy powod jego zachowania.
Odepchnęłam od siebie mężczyznę, aby nie stał na mojej drodze, po czym ruszyłam biegiem z powrotem na górę. Czułam, jakby wyczerpały mi się wszystkie baterie i stałam sie dla Justina śmieciem, którego od tak może się pozbyć. Chociaż jeszcze tak niedawno byłam przekonana o szczerości jego uczuć, teraz miałam wrażenie, jakby jego miłość dobiegła końca, wypaliła się, ponieważ nie było w nim widać jakichkolwiek uczuć, poza nienawiścią.
***
Całe popołudnie przepłakałam, wtulona w poduszkę. Od naszej porannej kłótni nie widziałam Justina. Nie chciałam go widzieć i unikałam go, jak tylko mogłam, chociaż podświadomie marzyłam, aby przyszedł tu i przeprosił mnie za wszystko.
Od dwóch dni nic nie jadłam, lecz przestałam odczuwać głód. Przestałam odczuwać cokolwiek, poza smutkiem i bólem. Nawet miłość nie potrafiła podnieść mnie na duchu, ponieważ czułam, że nie jest w takim stopniu odwzajemniona, w jakim jest moja.
Na lekko uginających się nogach wyszłam z pokoju, w którym spędziłam ostatnią noc. Czułam również, że spedzę w nim jeszcze wiele czasu. Sama. Bez bliskości Justina, której teraz pragnęłam i potrzebowałam najbardziej. Zeszłam schodami na dół tylko po to, aby napić się wody. Nie chciałam jeść. Czułam, że i tak nic nie byłoby w stanie przejść przez moje gardło. Chciałam również wziąć tabletki przeciwbólowe. Od ciągłego płaczu niemiłosiernie rozbolała mnie głowa i zaczęła nieznośnie pulsować.
Gdy nalałam sobie szklankę wody i wyjęłam z szafki tabletki, patrzyłam na nie przez chwilę. Zalecaną dawką są dwie kapsułki, jednak ja wzięłam ich aż sześć, co znacznie przerastało dopuszczalną normę. Nie wiem, dlaczego połknęłam je wszystkie. Może liczyłam na to, że zatrzymają ból, jaki odczuwałam w sercu? A może liczyłam, że po zarzyciu ich po prostu nie obudzę się więcej i nie będę musiała cierpieć?
Otulona grubym swetrem, usiadłam na kanapie w salonie, przed włączonym telewizorem. Leciała w nim jakaś bajka, którą zwykłam oglądać, gdy miałam te dziesięć lat, jak nie mniej. Nie chciałam jej oglądać, lecz nie chciałam również wracać na górę i znów zacząć płakać w poduszkę. Tu przynajmniej nie było żadnej poduszki, która mogłaby pochłonąć moje łzy. Liczyłam, że to nakarze im pozostać pod moimi powiekami.
Wtedy usłyszałam kroki na schodach. Kroki, należące do Justina. Gdy zszedł na parter, obdarzył mnie tylko jednym, krótkim, przelotnym spojrzeniem, a potem zniknął za drzwiami łazienki, jednak zostawił je otwarte, dzięki czemu mogłam zobaczyć, co robił w pomieszczeniu.
Mężczyzna stanął przed lustrem i zaczął nienagannie układać swoję grzywkę ku górze, uprzednio zmieniając czarną koszulkę na białą, dużo bardziej dopasowaną i opinającą się na jego mięśniach. Jego spodnie miały kolor czarno-czerwony, z opuszczonym krokiem. W jego uszach widniały dwa, małe kolczyki.
Wyglądał nieziemsko i aż trudno było mi oderwać od niego wzrok.
Na koniec spryskał się perfumami, po czym wyszedł z łazienki. Przeszedł od razu do przedpokoju, gdzie zaczął zakładać czerwone buty za kostkę, a później niedbale zarzucił na siebie skórzaną kurtkę i chwycił kluczyki od samochodu.
-Gdzie idziesz? - zanim wyszedł, zdążyłam na moment zatrzymać go swoim cichym i osłabionym głosem. Chciałam tylko wiedzieć, na jaką okazję postarał się, aby wyglądać tak zniewalająco, a nie wszczynać kolejną kłótnię, lecz Justin swoją arogancją znów sprawił, że miałam ochotę zniknąć.
-Jestem umówiony z Chanell. Będę późno. Nie czekaj na mnie. - to wszystko. Jedyne słowa, jakie wypowiedział do mnie, zanim wyszedł z domu i zamknął za sobą drzwi.
-Dupek! - krzyknęłam, choć wiedziałam, że mnie nie usłyszy. Prawdę mówiąc, nie chciałam, aby usłyszał. Nie chciałam, aby tutaj wracał, nie chciałam, aby swoją obojętnością po raz kolejny mnie zranił.
~*~
Hej, chciałam, abyście przeczytali tę notkę z jednego względu. Chciałam Was prosić, abyście komentowali rozdziały. Naprawdę wystarczy mi jakikolwiek znak, że czytacie i jesteście ze mną. Na początku bloga miałam dwa razy mniej wyświetleń dziennie i prawie 50 komentarzy, a teraz wyświetleń dwa razy więcej a komentarzy kilka razy mniej. Więc proszę, komentujcie, nawet jednym słowem, abym widziała, że zostaliście ze mną <3
ask.fm/Paulaaa962
Ps. Po lewej stronie pojawiła się zakładka "Informowani", gdzie możecie podawać nazwy swoich ASKÓW, aby być informowanym o nowym rozdziale :)
Super rozdział, mogłabyś mi powiedzieć czy to opowiadanie skączy sie happyendem nw. czy dobrze napisałam:-)
OdpowiedzUsuńO jezu Justin to swinia jak on moze ja tak traktowac :(. A poza tym to zajebisty rozdzial :*
OdpowiedzUsuńświetny rozdział
OdpowiedzUsuńkurwa mac, nienawidze justina w tym rozdziale. najchetniej sama bym go pobila. jak on moze byc taki dla jazzy?
OdpowiedzUsuńJAKI PIEPRZONY DUPEK JA PIERDOLE MOGĘ GO DO CHUJA ZABIĆ TAK SAMO JAK TĄ SUKĘ CHANELL?! NO ZABIJĘ TĘ GÓWNIARĘ! -.- Błagam cię, żeby stała jej się kurwa krzywda z biegiem czasu, błaaaagam!
OdpowiedzUsuńO Boże nie wierze ze on jest takim dupkiem!!! Mam nadzieje że sie opamięta... :(
OdpowiedzUsuńCuDoWnY !!! Kocham to ff <3 !!!
OdpowiedzUsuńA to chuj !
OdpowiedzUsuńO boże jaki z niego kutas ię zrobił. Nie mog3 w to uwierzyc..
OdpowiedzUsuńSUPER ! CZEKAM NA NEXT ! :-)
OdpowiedzUsuńŚwietny. Prawie cały rozdział to taka mega drama. Zawsze potrafisz mnie zadziwić swoim sposobem pisania, Nawet nie jestem zdziwniona, że Justin ją uderzył. Chociaż to nie jest normalne. Ugh nienawidze kiedy między Jazzy, a Justinem źle się dzieje. Oni są nadzwyczajnie słodcy, ale nie w tym rozdziale. Justin jeszcze dobił (niedosłownie) ją tym, że powiedział, iż jest umówiony z Chanell. Nienawidze tej dziewczyny. Pcha się tam gdzie jej nie trzeba. Jak napisałaś, że Jazzy wymiotowała etc to sądze, że naprawde może być w ciąży. Chociaż wolałabym żeby teraz nie była, bo to nie jest najlepszy czas na to.Jeszcze za wcześnie, Przynajmniej moim zdaniem. Życzę weny i czekam na następny. kocham cię xx
OdpowiedzUsuńKoocham ! <333 juz sie nie moge doczekac nastepnego <33
OdpowiedzUsuńJaki z niego dupek!!! Zal ale się wkurzyłam!
OdpowiedzUsuńKolejny poproszę !!
OdpowiedzUsuńjezu justin jest jakis pojebany, ja sama poplakalm sie przez jego zachowanie, on serio nie widzi jak krzywdzic jazzy, czekam z niecierliwoscia na nn calusy ;**
OdpowiedzUsuńDupek, dupek, dupek, kurwa dupek!! Kocham baaardzo to opowiadanie i ciebie, ale jak zakonczysz tak jak black tears to cie chyba zajebie!!! Blagam pogodz ich, a to skoncz dobrze. Kocham, zycze weny i pisz szybko bo umre :c
OdpowiedzUsuń(Przepraszam, ze tak krotko, ale wczesniej napisalam straaaaaasznie dlugi i przez przypadek go usunelam :'( i nie mam sily pisac od nowa :( mam nadzieje, ze sie nie gniewasz)
jezu *__----------------------------*
OdpowiedzUsuńUgh! Nienawidzę Justina. Kocha ją, ale zdradza z Chanell? Kurde!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńO kurwa! Brak slow ...co za dupek ehh FACET
OdpowiedzUsuńZYCZE WENY
;)
jezu
OdpowiedzUsuńaaaaaaaaaaaa
gagaggaga
kocham to
w dupke
:*
OdpowiedzUsuńJejuuuu... jak on tak może... nie przepadam za tą Chanell.
OdpowiedzUsuńNo jak on może ja tak traktować? Co za chuj głupi! Dość ze nie ma do niej szacunku to ja zdradza idiota ;-; boże... Tak mi szkoda Jazzy :( jak on ją uderzył to zachlysnelam się powietrzem :/nie chce wiedzieć jak ona się czuje. A tak z innej beczki, Justin nie powinien się tak zachowywać tylko dlatego ze Jazzy się obraziła na niego (z powodem)... Ughh, pieprzona Chanell. Najchętniej na miejscu Jazzy dałabym jej w ryj, albo podawała te jej śliczna buzke.. Justin mnie zawodzi... Eh no ale nic, ciesze sie ze dostałaś tak szybko! Pozdrawiam i do zobaczenia :*
OdpowiedzUsuńDodalas *
UsuńOn jest głupi czy głupi? O.o Nie rozumiem go. Zawsze myślał racjonalnie. Sam przyznał, ze ją kocha ponad wszystko, a co odpierdala.?! Pieprzony Justin ku*wa Bieber.. Wykastrowałabym go w tej chwili z chęcią. ;)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Jazzy nie jest w ciąży. Za młoda jest.
Chanell. Suka, bez kagańca. Wsadziłabym jej w buźkę penisa, którego uciełabym Jusowi. Ciekawe czy nadal chciałaby się z nim spotykać.. Grrr.
Niemogę doczekać się kolejnych rozdziałów. Życzę weny!
xo
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńjak on może robić to jazzy
OdpowiedzUsuńAaaaa Justin ty kutasie !!!
OdpowiedzUsuń♥
OdpowiedzUsuńZaje**sty oby rak dalej. Jestem strasznie ciekawa co się wydarzy dalej :D
OdpowiedzUsuńOjojoj co to się porobiło O.O
OdpowiedzUsuń❤
OdpowiedzUsuńOn już dawno powinien wąchać kwiatki od spodu!!!
O matko ♡ jaki z niego skończony dupek ;** kocham twój blog
OdpowiedzUsuńCzo ten Justin tworzy ? :O
OdpowiedzUsuńWspaniały rozdział *-* Justin taki bad boy xD
OdpowiedzUsuń(y)
OdpowiedzUsuńNo nie czemu miedzy nimi nie psuje :( przecież to dopiero początek ich nowego życia a oni juz sa pokłóceni :(
OdpowiedzUsuńI wgl co ten Justin wyprawia ;o
Poirytowalam sie, rozdział świetny. Powiem jedno, niech nasz księżniczka zajdzie w ciąże, to byłby przełom <3 czekam na następny rozdział.
OdpowiedzUsuńIdiota -.- Naprawdę nie rozumiem jak można uderzyć jakąkolwiek kobietę i po co on umawia się z tą dziwką skoro ma swój ideał w domu? Nie ma bata, musi ją przeprosić. ;)
OdpowiedzUsuńŚwietny <3
Co za pieprzony chuj nie no niech się dobrze skończy
OdpowiedzUsuńSuper!!!
OdpowiedzUsuńClaudia xxx.
.
OdpowiedzUsuńNo komentować ! Czytacie to komentujecie. Tak ciężko jest napisac chociażby kropkę ? Uwielbiam Twoje blogi <3 zawsze dużo emocji nie zawsze tych dobrych, ale takie jest życie
OdpowiedzUsuńczemu ty mi to robisz?! kocham to opowiadanie a Justin w nim to największy dupek na świecie to tak cholernie boli gdy czytam jak on ma wyjebana i woli podrywać chanel
OdpowiedzUsuńWiesz, tez uwazam, ze Juss jest tutaj okropny i mam ochote go zabic, za jego pierdolony idiotyzm -,-
UsuńAle napewno nie jest tu najwiekszym dupkiem, Paula potrafi wymyslac 10 razy gorszch Justinow (np. w blach tears), serio ten jeszcze jest w miare ogarniety xD
* black tears
UsuńDuzo dramy ale to super cos sie dzieje. Fajnie jakbys teraz poszla w taka totalna drame np.proba samobojcza jazzy albo cos moze przejrzalby na oczy jaki z niego kutas. Nie wiem co bedzie dalej ale juz mnie nosi z tej niecierpliwosci :) mam nadzieje ze bardzo bardzo bardzo szybko dodasz kolejny rozdzial :)
OdpowiedzUsuńKocham Cię!. I jest mi trochę głupio bo czytam KAŻDY rozdział i nie komentuje. Wybacz ale zwykle czytam je w nocy i po prostu padam na twarz. A gdy chce skomentować po południu zwykle nie mam czasu. Przepraszam i obiecuje poprawę!. Co do rozdziału to jest strasznie smutny i mam ochotę uderzyć Justina z liścia za to jak się zachowuje. Oby się opamiętał bo straci Jazzy. :( Czekam na next :)
OdpowiedzUsuńJustin idioto!
OdpowiedzUsuńmają sie pogodzic!
a chanel niech zniknie
Ciekawe kiedy sie w koncu pogodza, bo juz mam dosyc tej dramy...
OdpowiedzUsuńOna powinna wyjechać od niego!!!!!! Szmaciarz
OdpowiedzUsuńBoze, Pauluś kochanie, wiem, ze masz swoje zycie i sprawy i nie tak szybko wene, a rozdzial byl wczoraj (oczywiscie zajebiiisty, ale o tym masz gdzies na gorze moj komentarz xD) ale. blagam pisz ten rozdzial jak najszybciej, bo umre z tej niewiedzy co dalej :'( masz pieprzony talent i poprostu od twoich opowiadan nie mozna sie oderwac, ja osobiscie moglabym siedziec caly dzien i wszystkie twojw blogi przeczytac ;*
OdpowiedzUsuńP.S. sorra za te ciagle przeklenstwa i weny <333
juz nie mogę doczekać sie następnego rozdziału ;**
OdpowiedzUsuńjesteś cudowna ;)
Boże jestem załamana jego zachowaniem. Popierdolony dupek!!!. Mogę pieprznąć mu w łeb żeby zmądrzał?? Bo chcętnie bym to zrobiła -,-. Ugh, już go nie lubię -,- !!
OdpowiedzUsuńja pierdole zachowanie justina jest aż tak żenujące że ughhh... :(
OdpowiedzUsuńrozdział cudowny jak zwykle zresztą, czekam na kolejny rozdział!
Ale chuj z tego Justina sie zrobił :// niech pocałuje Jazzy w dupke. Czekam na następny :))
OdpowiedzUsuńOch Boże już wyobrażam sobię co będzie w następnych :) nie są to dobre pomysły ;* Kocham twoją twórczość <3 czekam na kolejny "*"
OdpowiedzUsuń💜💙❤️💙💛💚💛
OdpowiedzUsuńTo było boskie ale Justin to chuj pieprzony! Proszę pisz szybko już sie doczekac nie mogę ;)
OdpowiedzUsuń+ zapraszam na moje kryminalne opowiadanie o Justinie Bieberze
devilgirlandjb.blogspot.com
Nie lubie takiego justina skoro kocha jazzy to powinien to dalej pokazywac ;-)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział a Justin to kutas
OdpowiedzUsuńczytam ale nie komentuje i podejrzewam że dużo osób tak jeszcze robi a zwłaszcza ci co zaczną czytać to z duuuużym opóźnieniem
OdpowiedzUsuńCo za wielki dupek. Gdyby Juss był taki na serio to nie wiem jakby to bylo. Super rozdział!
OdpowiedzUsuń