środa, 27 sierpnia 2014

Rozdział 4...

***Oczami Justina***
Kiedy zaparkowałem na parkingu, przed szkołą Jazzy, wysiadłem z samochodu i oparłem się o maskę. Po drodze podjechałem po Zayna, który zdecydował się, po moich długich prośbach, pojechać z nami. Cóż, to chyba normalne, że, będąc facetem, nie znoszę zakupów, na które właśnie teraz miałem zabrać swoją córkę. Oczywiście, mogłem pozwolić jej iść samej, jednak bałem się, że może wybrać coś, hmm, niewłaściwego. W końcu, to kolacja u mojej matki, a nie impreza, zakrapiana sporą ilością alkoholu.
-Hej, słonko. - kiedy zbliżyła się do mnie, wplątałem palce w jej włosy i nachyliłem się lekko, aby pocałować ją w czoło.
-Tato, tak przy ludziach? - sapnęła, kręcąc ze śmiechem głową.
-Tak, dokładnie. - wyszczerzyłem się do niej, kiedy dziewczyna, z uśmiechem na ustach, zacisnęła piąstki na mojej koszulce, stanęła na palcach i delikatnie musnęła mój policzek. - No dobra, a teraz wsiadaj. Tylko się nie zdziw, Zayn jedzie z nami.
-O nie... - jęknęła, pochylając się do przodu i opuszczając ręce. Tak, byłem pewien, że nie będzie z tego powodu zadowolona. - On będzie tylko marudził i naśmiewał się ze mnie.
-Spokojnie, nie będzie. - przewróciłem oczami, wiedząc, że i tak nikt, ani nic nie powstrzyma bruneta przed złośliwymi komentarzami w kierunku mojej córeczki.
Oboje zajęliśmy miejsca w samochodzie, przy czym ja usiadłem na fotelu kierowcy, a Jazzy z tyłu.
-Witaj, maluchu. - Zayn, z uśmieszkiem na ustach, odwrócił się w stronę szatynki.
-Nic nie mów. Proszę cię, nic nie mów. - uderzyła bruneta w głowę, przez co zachichotałem cicho, widząc, jak mój kumpel zaczął poprawiać swoją grzywkę. Co, jak co, ale na punkcie fryzury był tak samo przewrażliwiony, jak ja. - Jedź już, bo nie zdążymy. I wtedy ty będziesz musiał tłumaczyć się swojej mamusi.

***

-Uprzedzam was od razu. - kiedy znaleźliśmy się w centrum handlowym, Jazzy przystanęła gwałtownie, odwróciła się twarzą do mnie i ułożyła dłonie na naszych klatkach piersiowych. Wymieniliśmy z Zaynem, zarówno zdziwione, jak i rozbawione spojrzenia, lecz nie przerwaliśmy jej. - Jeśli któryś z was zacznie pieprzyć jakieś idiotyczne komentarze, nie ręczę za siebie. Nie lubicie zakupów, w porządku. Usiądźcie sobie kulturalnie na ławce i znowu rozmawiajcie o tyłku kelnerki. Ale jeszcze raz ostrzegam, zrobię wam krzywdę, jeśli nie zamkniecie swoich słodkich buziek.
Odczekaliśmy z Zaynem kilka sekund, po czym parsknęliśmy głośnym śmiechem. Z moich oczu zaczęły nawet wypływać łzy. Jej ton był tak cholernie poważny, że byłem bliski przestraszenia się jej. Jednak równocześnie znałem swoją córeczkę i wiedziałem, że nie skrzywdziłaby muchy.
-I z czego się śmiejesz, idioto? - prychnęła, zakładając rączki na piersi. Odwróciła się tyłem do nas i zaczęła kierować się w stronę sklepów z sukienkami. Byłem niemal pewien, że Zayn zerknął ukradkiem na jej tyłek, jednak nie chciałem robić mu teraz afery. Nie mogłem go przecież obwiniać o to, że jest facetem. Nie mogłem obwiniać również siebie. I tak, w tym momencie usprawiedliwiam swoje niewinne spojrzenia w kierunku intymnych miejsc Jazzy.
-Nie znałem mamy młodej, ale charakterek na pewno odziedziczyła po tobie. - Zayn szturchnął mnie łokciem w bok, przez co zaśmiałem się pod nosem. Miał rację. Była tak samo uparta, zadziorna, niegrzeczna i często bezczelna. Jednak co mogłem poradzić na to, że różnica wieku między nami była bliższa rodzeństwa. I czasem faktycznie traktowałem Jazzy jak siostrę. Nie wychowywałem jej, jak każdy inny ojciec. Nie miałem tak łatwo i już od dawna musiałem radzić sobie sam. Sam, mając na wychowaniu mojego słodkiego maluszka, który teraz, mimo że dorósł, nadal jest tym samym bobasem sprzed lat.

***Wspomnienie***

Osiemnastolatek niemal wbiegł do swojego pokoju, znajdującego się na pierwszym piętrze w jego rodzinnym domu, i otworzył z impetem drzwi od szafy. Zaczął niedbale wrzucać wszystkie swoje ubrania, których, jak na mężczyznę, miał naprawdę sporo, do czarnej, sportowej torby. Stwierdzenie, iż był zły, było zbyt słabe. Nastolatek był wściekły. Ciągłe kłótnie z rodzicami doprowadzały go do szaleństwa. Mimo że był dorosły, traktowali go jak dziecko, a tego nie mógł znieść. Dlatego właśnie postanowił raz na zawsze odciąć się od rodziców. Był zaradny, dlatego wiedział, że będzie potrafił zająć się sobą i swoją córeczką oraz zapracować na ich utrzymanie.
Gdy skończył pakowanie swoich rzeczy, a w jego torbie zostało sporo pustego miejsca, otworzył niewielką szafkę, należącą do Jazzy. Zaczął, tym razem staranniej, wypakowywać z niej ubrania i układać je na niewielkich kupkach w torbie. Gdy uniósł jedną z bluzek pięciolatki, na jego ustach zakwitł uśmiech. Jej ubranka, tak samo, jak ona sama, były tak maleńkie, w porównaniu do jego. Nie mógł poradzić całkowicie nic, że ten widok najnormalniej w świcie go wzruszył. Nie każdy chłopak w jego wieku może pochwalić się takim szczęściem, jakie spotkało jego. Ba, mało który nastolatek byłby w stanie i miałby chęci zajmować się własnym dzieckiem. I pomimo ciągłych uwag rodziców, on wiedział, że jest już dorosły. Wśród znajomych tego nie pokazywał. W głębi serca czuł, że byłby w stanie zrezygnować z całego swojego dotychczasowego życia dla tej małej istoty, którą kochał, ponad własne życie.
Gdy większość ubrań została zapakowana do dużej torby, zapiął zamek błyskawiczny i podniósł się z ziemi. Powoli wplątał palce we włosy i podszedł do swojego łóżka, na którym spała mała dziewczynka. Co prawda, miała tutaj swój własny pokój, ze ścianami, pomalowanymi na różowo i z ogromną ilością maskotek, lecz ona wolała spać z tatą w jednym łóżku. Dziadkowie nie zdawali sobie sprawy z tego, że dla pięcioletniej Jazzy nie jest ważne to, jak zachowuje się jej tata, bądź o której wraca do domu. Dla niej liczyło się to, że ma przy sobie kogoś, do kogo zawsze, ale to zawsze będzie mogła się przytulić. Kogoś, kto nigdy nie odmówi jej pomocy. Kogoś, kogo kocha i kogoś, kto już zawsze będzie kochał ją.
-Aniołku... - osiemnastolatek ukucnął obok dużego łóżka i pogłaskał szatynkę po policzku. Nie chciał jej budzić, kiedy widział, jak słodko i spokojnie śpi. Wiedział jednak, że musi. Teraz, albo nigdy. - Koteczku wstawaj... - powtórzył, tym razem głaszcząc ją po włoskach. Dziewczynka powoli otworzyła oczka i nieprzytomnie przetarła je piąstkami. Podniosła się do pozycji siedzącej i, mimo że w pierwszym momencie nie wiedziała, co się dzieje, uspokoiła się, kiedy zobaczyła u swojego boku tatę.
-Co się stało? - spytała delikatnym głosikiem, przypominającym swoją barwą śpiew ptaków o poranku.
-Nie będziemy już mieszkać z moimi rodzicami, wiesz? Zamieszkamy teraz sami, na razie w niewielkim mieszkanku, dobrze? - szatynka nic nie odpowiedziała, tylko pokiwała twierdząco główką i wspięła się na kolanka, aby po chwili zarzucić tacie ręce na szyję. Młody mężczyzna uniósł ją, więc ta owinęła go nóżkami w pasie. Justin, wychodząc ze swojej sypialni, chwycił po drodze torbę z ubraniami oraz mały, różowy plecak swojej córeczki, do którego zawsze pakowała swoje ulubione zabawki.
-Po resztę zabawek wrócimy jutro, dobrze? - spojrzał na pięciolatkę, która pod wpływem niezapowiedzianych wydarzeń, zdążyła się już rozbudzić. Znów pokiwała główką, więc osiemnastolatek wyszedł z pokoju i zszedł schodami na dół, nie przejmując się tym, czy jego kroki wywołują hałas, czy też nie. Wiedział, że jego rodzice nie śpią, ale wiedział również, że teraz nic go nie powstrzyma.
-Dokąd się wybierasz? - w salonie przywitał go, ponownie zresztą, zimny głos jego ojca.
-Wyprowadzamy się. - odrzekł ostro, kierując się do przedpokoju, gdzie założył Jazzy buciki.
-Ty możesz się wyprowadzić, ale ona zostaje z nami. - głos zabrała matka chłopaka, która za wszelką cenę chciała zatrzymać wnuczkę przy sobie.
-Nawet o tym nie myśl. Jazzy jest moją córką. Moją i tylko moją. Więc tylko ja mam prawo zajmować się nią i opiekować. - razem z tymi słowami otworzył drzwi i wyszedł z domu swoich rodziców i, jeszcze do nie dawna, swojego domu. Udał się prosto do samochodu, a kiedy schował torbę do bagażnika, otworzył drzwi od strony pasażera i posadził Jazzy na fotelu. Sam zajął miejsce kierowcy. Przed odpaleniem siknika zapiął jeszcze swoją córeczkę pasem bezpieczeństwa, a następnie, ignorując własne bezpieczeństwo, ruszył z podjazdu.
Był zdenerwowany, dlatego wyjął ze schowka paczkę papierosów i wyciągnął ze środka jednego. Podpalił jego koniec zapalniczką, aby móc jak najszybciej poczuć dym i nikotynę w swoim organizmie. Już miał wkładać szluga do ust, kiedy ponownie usłyszał cichy głosik.
-Wiesz, że nie lubię, kiedy palisz... - mruknęła cicho, bawiąc się swoimi dłońmi, splecionymi na kolankach. Gdyby usłyszał takie słowa z ust... kogokolwiek, wyśmiałby tę osobę. Padły one jednak z ust Jazzy i znaczyły dla niego więcej, niż jakiekolwiek inne. Uchylił więc okno i wyrzucił przez nie papierosa, wbijając wzrok w przednią szybę. Prawdę mówiąc, nie wiedział, czy mała dziewczynka, siedząca obok niego, czeka, aż jej tata się odezwie, czy może jednak powinni pozostać w ciszy.
-Tatusiu, ja się boję, że nie poradzimy sobie bez babci i dziadka. - odezwała się nieśmiało. Słowa te podziałały na osiemnastolatka niczym kubeł lodowatej wody. W jednej chwili zatrzymał się na poboczu i zgasił silnik, sprawiając, że zarówno na dworze, jak i w samochodzie, panował całkowity mrok, biorąc pod uwagę fakt, iż był środek nocy.
-Posłuchaj mnie, malutka. - westchnął głośno, lecz w głębi duszy dziękował, że to ona zaczęła ten temat. W międzyczasie wyciągnął ręce w kierunku szatynki i przeniósł ją z fotela pasażera, na swoje kolana. - To, że nie będziemy mieszkać z moimi rodzicami nie oznacza, że sobie nie poradzimy, jasne? To ja jestem twoim tatą. - pocałował ją w czółko i pogłaskał po pleckach. - Pamiętasz, co ci zawsze powtarzam? - uniósł brwi, czekając na jej rekację. - Najważniejsze jest to, że...
-Że się kochamy. - dokończyła za niego, po czym wygodniej usiadła na jego kolanach i wtuliła się w mężczyzne, potwierdzając słowa, wypowiedziane parę chwil prędzej.

***Koniec wspomnienia***

Z powrotu do wspomnień wyrwał mnie głos oburzonej staruszki, na którą przadkowo wpadłem, będąc myślami całkowicie gdzie indziej. To wspomnienie często było moim snem, dlatego tak dokładnie je pamiętam. W końcu, to właśnie wtedy podjąłem jedną z najważniejszych decyzji w swoim dotychczasowym życiu.
-Tato... - Jazzy machnęła mi dłonią przed oczami, a ja musiałem kilka razy nimi zamrugać, aby całkiem przenieść się do realnego świata. - Mogę wiedzieć, co zajmuje twoje myśli?
-To tajemnica. - pyściłem do niej oczko, na co młoda przewróciła oczami.
-No cóż, trudno. Jak widać, byłeś tak zajęty rozmyślaniem, że nie przeszkadzało ci nawet to, iż poszłam razem z twoim przyjacielem znaleźć ospowiednią bieliznę, pasującą do sukienki. - zatrzepotała słodko rzęsami, wiedząc, że swoimi słowami idealnie mnie otrzeźwi.
-Słucham? - zmarszczyłem brwi, robiąc krok w jej stronę.
-Właśnie to. Nawet był tak miły, że wszedł ze mną do przebieralni, aby zobaczyć, czy dobrze na mnie leży. - przygryzła dolną wargę, wszystko robiła zdecydowanie umyślnie.
-Wiesz dobrze, słonko, że gdyby twoje słowa okazały się prawdziwe, zabiłbym Zayna gołymi rękoma, a ciebie nie wypuścił z domu DO TRZYDZIESTKI. - podkreśliłem dwa ostatnie słowa.
Wtedy Jazzy przestała grać i wybuchnęła śmiechem. Pokręciłem głową i zarzuciłem jej rękę na ramię, przysuwając jej drobne ciałko bliżej mnie.
-Tak przy okazji, gdzie jest Zayn? - dopiero teraz zorientowałem się, że nigdzie nie widzę bruneta, a byłem pewien, że nie poszedł samotnie na zakupy.
-Ktoś do niego zadzwonił, poszedł odebrać. - odparła, opierając o mnie głowę.
-Dobrze, w takim razie, od którego sklepu zaczynamy? - wiedziałem, że w końcu będę musiał zadać to pytanie, chociaż z wielką niechęcią w głosie.
-Spokojnie, nie mam dzisiaj nastroju na zakupy, więc możliwe, że skończymy na pierwszym sklepie. - wskazała na szklaną witrynę, więc skinąłem głową i, łapiąc ją za rękę, skierowaliśmy się w stronę wejścia. - Czyli rozumiem, że wymagania co do mojej sukienki są takie, aby zakrywała mi tyłek i cycki, zgadza się? - spytała, podchodząc do jednego z wieszaków. Zaczęła przeglądać różnokolorowe skrawki materiałów, co jakiś czas biorąc któryś do ręki i przyglądając mu się nieco dokładniej.
-Powiedzmy. - mruknąłem, podchodząc do niej od tyłu i układając dłonie na jej ramionach. Stojąc w tym miejscu mogłem zobaczyć każdą sukienkę, jaką oglądała i, przy okazji, kontrolować jej wybór. - Chociaż moja mam nazwałaby to całkiem inaczej.
-Babcia byłaby szczęśliwa dopiero wtedy, kiedy założyłabym czarną sukienkę do samej ziemi, na długi rękaw i z dekoltem pod samą szyję. - westchnęła, ale miała rację. Moja matka za każdym razem wymieniała swoje uwagi, kiedy Jazzy ubierała się w trochę bardziej wyzywający sposób. Jednakże, powinna się cieszyć, że jej wnuczka stawiała na naturalność i nigdy się nie malowała, prawda?
-Chyba pójdę przymierzyć tę, jak sądzisz? - po około dwóch minutach poszukiwań, Jazzy zdjęła z wieszaka sukienkę, sięgającą do połowy ud, na krótki rękaw. Była ona z lekkiego materiału, czarna, w kwiatki. Mniej więcej taka, jakiej mogłaby oczekiwać moja mama.
-Oczywiście. - odparłem, idąc za nią do przebieralni. Nie pozwoliła mi jednak iść razem z nią, czego mogłem się spodziewać. Usiadłem więc na skórzanych fotelach, znajdujących się przed przymierzalniami, i wyciągnąłem z kieszeni telefon. Zanim jednak zdążyłem zrobić cokolwiek, obok mnie usiadł Zayn, z uśmiechem, przyklejonym do twarzy.
-Dzisiaj wieczorem jest impreza. Mam nadzieję, że się zjawisz.
Westchnąłem głośno, opierając się o swoje kolana. Rzecz jasna, chciałem iść, ale moja matka miała inne plany.
-Nawet mnie nie denerwuj. Nie wiem, czy uda mi się wyrwać. - odparłem po chwili.
-Dasz radę, będziemy na ciebie czekać. - tak, on jak zwykle nie przejmował się moim "cierpieniem". Zdążyłem się do tego przyzwyczaić.
Wtedy z jednej z przymierzalni wyszła Jazzy, ubrana w zwiewną sukienkę w kwiatki. Nie mogłem nic poradzić na to, że uśmiechnąłem się szeroko. W tym momencie znów wyglądała jak moja mała dziewczynka.
-Cholera, mimo że mało przypomina tę Jazzy, którą znam, nadal jest śliczna. - rzadko widywałem u Zayna ten rodzaj uśmiechu. Był on spokojny i delikatny - całkowite przeciwieństwo jego charakteru.
-Wiem. - nie słuchałem go za bardzo, ponieważ cały czas wpatrywałem się w moją księżniczkę. Jedyną osobę, którą kocham.
-I jak? - spytała nieśmiało, chwytając za krańce sukienki.
-Wyglądasz przepięknie, skarbie. - uśmiechnąłem się do niej, wyciągając w kierunku szatynki obie ręce. Obkręciłem ją dookoła, aby obejrzeć, oficjalnie sukienkę, a nieoficjalnie jej ciałko, z każdej strony.
-Więc bierzemy tę. - Jazzy wróciła do przymierzalni, aby ściągnąć z siebie ubranie, a ja powoli udałem się w stronę kas.
Jednak cały czas miałem przed oczami swoją córeczką. Już dawno nie widziałem jej w tak niewinnym ubranku. Teraz faktycznie wyglądała znów, jak dzieciaczek. Słodki dzieciaczek, którym, w moich oczach, będzie przez całe życie.

-Gdzie tak właściwie idziemy? - szatynka stawiała krok za krokiem, wpatrując się w swoje buty.
-A gdzie proponujesz? - zarzuciłem jej rękę na ramię, przez co jej kolana minimalnie ugięły się pod moim ciężarem.
-Ja chcę do domu, bolą mnie nogi. - jej głos brzmiał tak, jak głosik pięcioletniej, marudzącej dziewczynki.
-Jak sobie życzysz, księżniczko. Wracamy do... -wtedy mój wzrok wylądował na osobie, kilka metrów przed nami. Była to średniego wzrostu brunetka, z długimi, prostymi włosami. Miała odrobinę ciemniejszą karnację i seksowne ciało. - Boże... - wymamrotałem pod nosem, nagle wpadając w lekką panikę. - Jazzy, błagam cię, zrób coś dla mnie. Bądź tak miła i przez chwilę udawaj moją dziewczynę. - zakończyłem, łapiąc córkę za rękę. Oboje z Zaynem spojrzeli na mnie, zszokowani. Ja jednak nie miałem zamiaru dodawać nic więcej. Nie teraz, kiedy groziło mi "niebezpieczeństwo".
-Justin! - nie musiałem długo czekać, żeby brunetka podeszła do nas i stanęła centralnie przede mną, nie pozwalając mi tym samym iść dalej.
-Rachel, miło mi cię widzieć. - uśmiechnąłem się do niej ironicznie. - Pozwól, że przedstawię ci moją dziewczynę, Jazzy. - wtedy zerknąłem na sztynkę, która zdezorientowana wpatrywała się we mnie.
-Masz dziewczynę!? - brunetka w jednej chwili uniosła rękę, zamachnęła się i uderzyła mnie w twarz. Byłem zaskoczony jej nagłym gestem na tyle, że nie potrafiłem nawet się odezwać.
I wtedy właśnie w grę wkroczyła moja córeczka. Cóż, charakter mamy identyczny.
-O nie... - zaczęła, puszczając moją dłoń i stając przed dziewczyną. - Nie waż się go nawet dotykać. Jest mój, a ty nie masz prawa zbliżyć się do niego bliżej, niż na dziesięć matrów. Dlatego teraz łaskawie zabierz stąd swoją sztuczną dupę i nie wpieprzaj się w nasze idealne życie. - razem z Zaynem byliśmy naprawdę blisko wybuchnięcia śmiechem, ale doskonale wiedzieliśmy, że wtedy całe starania Jazzy poszłyby na marne. Rachel wpatrywała się w szatynkę z niedowierzaniem, aż w końcu, bez słowa, co było niesamowitym zaskoczeniem, odeszła w przeciwnym kierunku.
-Nie masz za co. - mruknęła Jazzy, odwracając się przodem do nas, z uśmiechem na ustach. Nie wierzyłem w to, że moja córeczka potrafi być aż tak wyszczekana. Podziwiałem ją za to i wiedziałem, że poradzi sobie w życiu, skoro już teraz nie da sobą pomiatać. - Ale mógłbyś mi łaskawie wyjaśnić, dlaczego przez dwie minuty zostałam dziewczyną własnego ojca. - założyła ręce na piersi, unosząc jedną brew. Zayn równiez spojrzał na mnie pytająco.
-To Rachel. Spotykałem się z nią dłużej, niż z jakąkolwiek inną dziewczyną. Oczywiście, nie miałem zamiar być z nią w stałym związku, jednak ona prawdopodobnie myślała inaczej. Kiedy zerwałem z nią kontakt, nachodziła mnie wszędzie, gdzie tylko mogła, dlatego miałem nadzieję, że kiedy dowie się, że mam dziewczynę, odpuści. - skończyłem, wzruszając ramionami. Może historia ta wydawała się z pozoru głupia, ale dla mnie znczyło to wiele. Miałem dość nachalnych sms'ów, telefonów w środku nocy i wszystkiego, co zwiazane z tą dziewczyną. Nie nadaję się na trwały związek i powiedziałem jej to już pierwszego dnia znajomości, dlatego powinna wiedzieć, że nie bedzie mi na niej zależało.
Jazzy i Zayn nie rozumieli tego jednak w taki sposób, w jaki rozumiałem ja i niemal od razu parsknęli śmiechem. Pokręciłem, również ze śmiechem, głową, po czym zarzuciłem jedną rękę na ramię Jazzy, a drugą na ramię przyjaciela.
-Gdybyście mieli takie problemy, jak ja, nie śmialibyście się ze mnie, jak idioci, tylko wspomogli czlowieka w potrzebie. - westchnąłem, po czym, wymijając ich, powolnym krokiem udałem się w stronę samochodu, zaparkowanego na jednym z wolnych miejsc, na tyłach galerii.

~*~

W rozdziale nic się nie dzieje, jak zwykle, jestem beznadziejna. Od następnego coś tam się zacznie. Przepraszam.

33 komentarze

  1. Dzisiaj znalazłam tego bloga i przeczytałam o czym mniej więcej jest to najpierw zbierałam szczękę z podłogi, a potem miałam ogromnego banana na twarzy :D
    To jest takie OMG *________* Zważając na to, że nie jestem Belieber, czy coś to i tak lubię czytać ff o Justinie XD
    To opowiadanie jest po prostu zajebiste. No kurwa, brak słów po prostu. Rozdział nie nudny, nie pierdol :3
    A to jak przykładny tatuś, wraz z kolegami przeglądał jej bieliznę to mnie zamurowało XD
    Boże, co ja czytam?! Ale już trudno, haha ♥ ♥ ♥
    KochamKochamKocham ;*
    #JOLO#SŁEG#BICZ! ;*
    Buziaczki ;* ;* ;*
    Ludzie... Bycie, aż tak głupią powinno być przestępstwem :O
    Czekam na kolejny! Hihihi, ciekawe co będzie dalej ^^
    Dobra, nie zamęczam Cię już. Pewnie jak będzie to czytać, to pomyślisz "Co za dziwna osoba siedzi przed tym monitorem" Twoja twarz pewnie będzie miała wyraz WTF?! XD
    Dobra, tyle... :D
    Do kolejnego ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Jesteś najlepsza <3 Świetny rozdział : )

    OdpowiedzUsuń
  3. Ej, rozdział nie jest beznadziejny, jest bardzo zabawny i o wiele bardziej podoba mi się tu Justin, bo nie jest taki wularny w stosunku do swojej córki, a może raczej powiem tak, że jego myśli o Jazzy nie są takie wulgarne. To wspomnienie strasznie mnie rozczuliło i fajnie by było gdybyś wklejała więcej takich fragmentów . No i mogbyś też wspomnieć coś o matce Jazzy, jakoś bliżej przedstawić jej postać, może jak Justin na początku sobie radził z tym że ma dziecko. Bo myślę, że nie tylko ja chciałabym poznać początki ojcostwa Justina. Rozdział naprawdę mi się podoba i nie mogę się doczekać kolejnego :) Pozdrawiam i życzę dużo weny ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Mi się bardzo spodobało to wspomnienie ojejku zgadzam się z Katy Belieber :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam pytanie . Czy Jus i Jazzy będą się pieprzyć ? ;) musiałam zapytać . Rozdział super ! Zaintrygowalas mnie tym rodzajem opowiadania.. nie powiem ! Btw kocham Cię skarbie xxx

    OdpowiedzUsuń
  6. hahaha 'powiesz mi czemu na dwie minuty zostalam dziewczyna wlasnego ojca?'XDDD dziewczyno rozdzial jest swietny tak samo jak ty! kiedy nastepny?:D

    OdpowiedzUsuń
  7. boże co ty od nich chcesz każdy następny jest lepszy od poprzedniego i ogólnie całe to ff jest świetne. wszystko jest NAPRAWDĘ dobre.

    OdpowiedzUsuń
  8. Rozdział bardzo zabawny, bardzo mi się podoba taka akcja w opowiadaniu. :D Nie jest to nudne, wręcz przeciwnie, poznajemy bohaterów i to jest właśnie bardzo dobre!
    Wiemy już przynajmniej troszkę więcej o Jazzy i Justinie, dlatego nie bądź na siebie złaa, mnie się tak podoba! :D
    Nie wiem w sumie, co mam jeszcze napisać ( oprócz tego, że jesteś świetna, ale to przecież wiesz), bo zbyt dużo jeszcze nie wiemy, ale spokojnie czekam na dalsze rozwinięcie. :3
    ~ Drew.
    http://glow-in-your-eyes-enlighten-my-world.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. O boże! Dodałaś kolejny! Nie masz pojęcia, że tym uratowałaś mnie przed nudą. Jestem pod olbrzymim wrażeniem! Nie mogę się doczekać kolejnego.A co do rozdziału, to jest po prostu zarąbisty. Dzisiaj zdążyłam zajrzeć tutaj 3 razy już i bardzo się cieszę, że zdecydowałam się na 4 raz xD. Twój blog jest pierwszym, na którym komentuję więcej niż 1 rozdział, serio! Jestem już stałą czytelniczką ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Hahaha ta akcja z byłą Justina na końcu xD no nie mogę z tego, serio xD zaintrygowałaś mnie tym, że w następny będzie się coś dziać... mama Justina będzie chciała zabrać Jazzy lub coś czy może coś innego? Boże! Mam nadzieję, że dodasz jak najszybciej rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  11. wiesz jak ja kocham to opowiadanie? *_*

    @oleandka_
    http://fanfictions-for-you01.blogspot.com
    http://sleeping-princess-jbff.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  12. skończ już pierdzielić takie głupoty bo Ty BEZNADZIEJNA nie jesteś powtarzam Ci to już któryś raz z kolei. czy gdybyś była beznadziejna, miałabyś tyle wyświetleń lub komentarzy ? mi się wydaje że nie :) Uwielbiam Cię słonko, uwielbiam to jak piszesz i na każdy rozdział czekam z niecierpliwością :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Boze to jest GENIALNE!!!!! Jestes wspaniała;*

    OdpowiedzUsuń
  14. kocham kocham kocham kocham kocham kocham kocham kocham kocham kocham kocham kocham kocham kocham kocham kocham!!!!!!
    super zresztą jak zawsze czekam na kolejny... xoxo

    OdpowiedzUsuń
  15. Nie prawda. Rozdział jest świetny.
    Czekam na nn.:)

    OdpowiedzUsuń
  16. Świetne opowiadanie!

    OdpowiedzUsuń
  17. Skarbie nie masz za co przepraszać ! Akcja się powoli rozkręca co trzyma nas w nie pewności :D Rozdział jest cudowny :** Czekam na nn <3

    OdpowiedzUsuń
  18. Omomom uwielbiam *.*

    OdpowiedzUsuń
  19. Aaa Zajebisty !!
    Justin i te jego przemyślenia ... kiedy miałem 18 lat :3
    Jazzy i to udawanie haha uwielbiam ja taką pewna siebie i zadziorną ;)

    OdpowiedzUsuń
  20. Znalazłam to opowiadanie kilka dni temu, odrazu mi się bardzo spodobało i byłam i jestem pod wielkim wrażeniem. Masz naprawdę świetne pomysły nie tylko dotyczące tego bloga, ale i innych. Wczoraj skończyłam czytać jedno opowiadanie twoje a dziś jestem w trakcie innego tez twojego. Jesteś świetną pisarką i naprawdę uwielbiam twoje opowiadania. Oby tak dalej :)

    OdpowiedzUsuń
  21. Najlepszy blog z ff! Czekam na dalszy ciąg! :)

    OdpowiedzUsuń
  22. Najlepszy blog z ff! Czekam na dalszy ciąg! :)

    OdpowiedzUsuń
  23. Przez chwilę wydawało mi się jakby Justin zakochał się w Jazzy, ale to chyba moje wyobrażenia :) Opowiadanie jest naprawdę dobre i wcale nie jesteś beznadziejna, wręcz przeciwnie :) Jestem szczęśliwa, że tu trafiłam, czyta się bardzo szybko. Jesteś super!
    :)

    OdpowiedzUsuń
  24. Mi sie bardzo podobał :) i czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  25. Boże Justin jest najcudowniejszy na świecie! XD Jak ja kocham to opowiadanie...Normalnie non-stop leje do ekranu jak psycholkaXDXDD

    OdpowiedzUsuń
  26. kurcze czytając prolog myślałam co to za patola , ale teraz okazuje się że jest to bardzo fajne opowiadanie , inne niż wszystkie inne :) ide czytać dalej

    OdpowiedzUsuń