***Oczami Justina***
Obudziłem się rano z cholernym bólem głowy. Skronie pulsowały mi niemiłosiernie i koniecznie potrzebowałem tabletki przeciwbólowej, bo inaczej, miałem wrażenie, że rozerwie mi czaszkę.
Wtedy poczułem ruch na swojej klatce piersiowej. W pierwszym momencie, przez urwany film, pomyślałem, że znowu przygarnąłem do swojego łóżeczka jakąś prostytutkę. Jednak kiedy spojrzałem w dół, szybko potrząsnąłem głową, co spowodowało jeszcze silniejszy ból, i zachichotałem cicho. Na mojej klatce piersiowej, słodko spała moja malutka córeczka, wtulona we mnie. Mimowolnie uśmiechnąłem się na ten widok, przenosząc dłoń z jej plecków na jej włoski i głaszcząc je delikatnie. Nie wyobrażacie sobie nawet, jak cholernie mocno ją kochałem. Była dla mnie całym światem, moim oczkiem w głowie. Moim zadaniem było chronić ją i nie pozwolić nikomu skrzywdzić. Cóż, oprócz jej, nie miałem praktycznie nikogo.
-Mój aniołek. - szepnąłem, całując ją w główkę.
W tym właśnie momencie usłyszałem na schodach kroki. Już po chwili drzwi od mojej sypialni otworzyły się, a do środka weszła moja matka, razem z drugą babcią Jazzy.
-Co tu się dzieje, do jasnej cholery! - krzyknęła moja mama, wyrzucając ręce w powietrze. Jej donośny głos obudził Jazzy. Dziewczynka gwałtownie podniosła się do pozycji siedzącej i przetarła zaspane oczka piąstkami. Wyglądała teraz, jak mała dzidzia. Była tak cholernie słodka i, w tym momencie, niewinna.
-Mamo, dzieciaka mi obudziłaś. Zadowolona jesteś z siebie? - parsknąłem śmiechem, widząc zdezorientowanie na twarzy mojego aniołka. - I przestań tak krzyczeć, bo mnie łeb napierdala.
-Czy ty możesz mi, do cholery jasnej, wytłumaczyć, co robisz w łóżku z własną córką!?
-Nie wyobrażaj sobie za dużo. - mruknąłem, głaszcząc dolną partię plecków Jazzy.
-Możesz jej nie dotykać!? To twoje dziecko, a nie kolejna prostytutka, której płacisz za seks!
Wkurzony, odkryłem kołdrę i wstałem z łóżka, poprawiając bokserki. Dzięki Bogu, nie obudziłem się dzisiaj ze wzwodem, bo miałbym lekki problem.
-No właśnie, to moja córka, a wy wmawiacie mi, że ją posuwam!
-Wygląda to właśnie tak, jakbyś zmuszał ją do tego, żeby z tobą sypiała! Co, twoje panienki z klubu ci nie wystarczają!? Musisz w to wplątywać swoją własną córkę!?
-Kurwa, przecież nigdy nie dotknąłem jej w niewłaściwy sposób!
-W takim razie jak mamy rozumieć to, że półnagi śpisz w jednym łóżku razem z Jazzy?
-A co, mam spać w ubraniach? No kobieto, zastanów się w ogóle, o czym ty do mnie mówisz! Sugerujesz, że współrzyję z własną córką! Nie jestem żadnym zboczeńcem czy pedofilem, a właśnie takiego człowieka ze mnie robisz. Poza tym, spytajcie Jazzy, skoro mi nie wierzycie.
Wtedy właśnie obie babcie szatynki podeszły bliżej łóżka. Moja matka ukucnęła obok i ułożyła dłoń na kolanie piętnastolatki.
-Kochanie, czy tata... zmuszał cię do czegoś niewłaściwego? Może dotykał cię, bądź mówił coś niestosownego? - spytała poważnie, a ja widziałem, jak Jazzy stara się powstrzymać śmiech.
-Zmacał mi wczoraj tyłek. - sapnęła, ziewając cicho. Momentalnie parsknąłem śmiechem, siadając po drugiej stronie łóżka.
-I co ciebie tak śmieszy!? - krzyknęła druga z babć Jazzy. - Obmacywałeś swoje dziecko!
-Żartowałam. - piętnastolatka wyrzuciła ręce w powietrze. - Nic mi nigdy nie zrobił. Jest idealnym tatusiem. - uśmiechnęła się do mnie słodko i, zarzucając mi ręce na szyję, wtuliła się we mnie.
-Chodź tu do mnie, maluchu. - objąłem dłońmi jej wąskie bioderka i posadziłem na swoich kolanach okrakiem. Czasem miałem wrażenie, że zatrzymaliśmy się dziewięc lat temu, kiedy Jazzy miała zaledwie sześć latek, chodziła w różowych sukieneczkach, bawiła się w piaskownicy i prosiła mnie, abym czytał jej bajki na dobranoc. Teraz moja malutka córeczka ma już piętnaście latek, zamiast w różowych, chodzi w czerwonych, obcisłych sukienkach, które często nie są stosowne do jej wieku, zamiast w piaskownicy, bawi się w klubach, a na dobranoc upija się z jakimiś podejrzanymi facetami.
Cóż, dzieciak mi po prostu dorasta...
Zauważyłem kątem oka, że nawet na ustach mojej mamy pojawił się, ledwo zauważalny, uśmiech. Chyba zobaczyła, że mimo iż jestem postrzegany jako człowiek bez uczuć, całą miłość przekazuję Jazzy. W życiu każdego człowieka istnieje jeden, ściśle określony cel, dla którego żyją. Moim celem jest właśnie moja córka. Zrobiłbym dla niej wszystko. Oddałbym wszystko, żeby tylko ona była szczęśliwa. Cóż, często wykorzystywała fakt, że jest moim oczkiem w głowie, a jej słodkiemu uśmiechowi nie potrafię odmówić. Była rozpieszczonym bachorkiem. Jednak kiedy istniała taka potrzeba, byłem stanowczy w stosunku do niej.
Chwilę później, młoda zsunęła się z moich kolan, uważając przy tym, aby nie otrzeć się o moje kroczę. Bywały przypadki, kiedy była młodsza, że jej zgrabny tyłeczek lądował właśnie w tych okolicach i, muszę to przyznać, troszkę się podniecałem.
-Mamo, tak na przyszłość, drzwi są od tego, żeby w nie pukać, bo faktycznie mogłaś mnie zastać w łóżku z nagą prostytutką, a wtedy chyba bardziej zawstydziłbym się ja niż Ty. W końcu, jak to zawsze powtarzasz, przewijałaś mi pieluchy, więc twój synek, nago, nie zrobiłby na tobie wrażenia.
-Przyszłyśmy tutaj po tym, jak Jaxon powiedział mi rano, że widział was dwoje, wczoraj, w środku nocy, w parku. Justin, twoja córka ma ledwie piętnaście lat. Nie uważasz, że o tej porze powinna już dawno spać? Przecież ona już teraz powinna być w szkole, a zamiast tego, zastajemy ją w twoim łóżku, razem z tobą. To na prawdę wygląda gorzej, niż myślisz.
-Babciu, nie mogłam w nocy spać, bałam się, bo miałam jakieś koszmary, dlatego przyszłam do taty. To chyba nic złego, prawda? Przecież nie robiliśmy nic złego. Położyłam się obok niego, nakryłam kołdrą i to wszystko. Nie wiem nawet, czy tata się obudził.
A teraz czekam na brawa. Moja córeczka talent do kłamania zdecydowanie odziedziczyła po tatusiu. Będąc w jej wieku i starszym, miałem tę sztukę opanowaną do perfekcji.
-Dobrze. - westchnęła moja matka, wymieniając z drugą kobietą spojrzenia. - Pamiętajcie, że czekam na was o osiemnastej. - dodała, po czym wyszła z pokoju i zamknęła za sobą drzwi. Jeszcze przez chwilę siedzieliśmy w milczeniu, czekając, aż odgłosy szpilek na schodach ucichną i dojdzie do nas dźwięk trzaskających drzwi wejściowych.
-Cholera, kompletnie zapomniałem. - mruknąłem pod nosem, opadając na poduszki. - Dzisiaj mamy iść do mojej matki na tę kolecję z jej znajomymi. Boże, przecież zanudzimy się tam na śmierć. - jęknąłem, biorąc do ręki jedną z poduszek i kładąc ją sobie na twarz.
-Jakoś przeżyjemy. Ty i tak będziesz miał lepiej. Ja będę tam najmłodsza. - szatynka położyła się obok mnie i ugięła nogi w kolanach. - A poza tym, nie mam sukienki, którą mogłabym założyć. - sapnęła, a ja niemal natychmiast zachichotałem.
-Czyli rozumiem, że w ten sposób chcesz mnie poinformować, że mam iść z tobą na zakupy, tak? - pokręciłem z rozbawieniem głową, odrzucając poduszkę na bok.
-Rozumiemy się bez słów, tatusiu. - musnęładelikatnie mój policzek, wspierając się na klatce piersiowej.
-Zbieraj się do szkoły. Zrobię ci naleśniki. Za dziesięć minut masz być na dole. - klepnąłem ją w tyłek, kiedy schodziła z łóżka, za co oberwałem pierwszą z brzegu koszulką, leżącą na fotelu.
-Bo powiem wszystko babci. - warknęła w żartach, łapiąc za klamkę.
-I tak wiem, że ci się to podobało. Siebie możesz oszukiwać, ale nie mnie, niunia. - wysłałem jej w powietrzu buziaka, kiedy wychodziła powoli z pokoju.
Niechętnie zwlekłem się z łóżka, stawiając obie stopy na podłodze. W samych bokserkach zszedłem na parter i wszedłem do kuchni. Wyciągnąłem z szafki mąkę i cukier, a z lodówki jajka oraz mleko. Zacząłem przygotowywać ciasto na naleśniki dla mojej ślicznotki. Kiedy połączone składniki utworzyły zwięzłą konsystencję, wyjąłem patelnie i rozgrzałem na niej masło, żeby po chwili wlać część ciasta. Powtórzyłem czynność kilka razy i już po paru minutach, na dużym tależu leżał niewielkie stos naleśników. Przełożyłem dwa, bo tyle zwykle je Jazzy, na osobny talerz, posmarowałem je nutellą, zawinąłem i ułożyłem na nich truskawki.
W tym właśnie momencie, z góry zeszła moja księżniczka, z torbą na ramieniu. Rzuciła ją przy schodach i weszła do kuchni, siadając na wysokim krześle barowym, przy blacie. Postawiłem przed nią talerz, a ona zaczęła jeść.
-Nie jesteś głodny? - uniosła brwi, widząc, jak ja w dalszym ciągu stoję oparty o blat, z rękoma założonymi na piersi.
-Jakoś nie bardzo. - odparłem, po czym wyszedłem z kuchni. - Będę za dziesięć minut. Bądź gotowa, to cię podwiozę. - poklepałem ją lekko po pleckach, po czym udałem się schodami na górę.
Wszedłem do swojej sypialni i wyjąłem z szuflady czystą parę bokserek. Udałem się z nimi do łazienki, a kiedy zamknąłem za sobą drzwi, zsunąłem z tyłka bieliznę i wszedłem pod prysznic. Odkręciłem wodę i opłukałem się, po czym nalałem na dłonie żelu pod prysznic i wtarłem go w swoje ciało. Spłukałem całą pianę i wyszedłem spod prysznica. Wytarłem się dokładnie ręcznikiem, a następnie wsunąłem na siebie czerwone bokserki. Opuściłem łazienkę, gasząc za sobą światło. Wyjąłem jeszcze z szafki czarne, opuszczane w kroku, spodnie i założyłem je na siebie. Na górę ubrałem czerwoną bokserkę, a kiedy spryskałem się perfumami, zszedłem na dół, gdzie Jazzy wsuwała stopy w buty. Ja również założyłem białe Supry i chwyciłem z wieszaka czarną, skórzaną kurtkę, po czym razem wyszliśmy z domu. Zamknąłem go na klucz, który schowałem do kieszeni spodni, a następnie otworzyłem pilotem samochód. Jazzy zajęła miejsce pasażera, a ja kierowcy. Odpaliłem silnik, a następnie zjechałem z podjazdu.
-Czemu się nie odzywasz, myszko? - spytałem, zerkając kątem oka na córkę. Zazwyczaj nie zamykała jej się buzia, a dzisiaj kompletnie milczała. Cóż, czasem potrzebowałem tej ciszy, jednak było to lekko niepokojące.
-Przypomniało mi się, że umówiłam się z chłopakami o osiemnastej. O osiemnastej, czyli wtedy, kiedy musimy jechać do babci. - splotła rączki na piersi, osuwając się niżej w fotelu.
-Z tymi, z którymi wczoraj się upiłaś? - uniosłem jedną brew i odwróciłem się w jej stronę, kiedy zatrzymałem samochód na światłach. - Nie podoba mi się to twoje nowe towarzystwo. Dam sobie rękę uciąć, że po kolejnym piwie wylądowałabyś z jednym z nich w łóżku. - mruknąłem, a krew w moich żyłach zaczęła płynąć szybciej, przez tę myśl. Chciałem uchronić ją od czegoś takiego. Jestem pewien, że wolałaby stracić dziewictwo z chłopakiem czy facetem, którego pokocha, a nie z przypadkowym kolesiem, którego poznała parę godzin temu, i to na dodatek pod wpływem alkoholu.
-Przepraszam, tak jakoś wyszło. Podstawili mi pod nos piwo to... wypiłam. - wzruszyła lekko ramionami, kiedy światło zmieniło kolor na zielony, a ja docisnąłem pedał gazu.
-Po prostu martwię się o ciebie, bo nie chcę, żebyś wpadła w złe towarzystwo. Jesteś jeszcze młodziutka, skarbie, a wielu facetów właśnie to wykorzystuje. Młody wiek i niewinność.
-Rozumiem, że mówisz o sobie. - zachichotała cicho, na co przewróciłem teatralnie oczami. - Wiesz, że jesteś hipokrytą, prawda? Cholernym hipokrytą, tatusiu.
-Wiem, ale ty jesteś moją córką, a nie przypadkową dziewczyną. I wiem, że będziesz żałować tego, co może wydarzyć się po pijaku. Zaufaj mi.
-Ufam i wiem, że masz rację. - westchnęła, przeczesując palcami włosy. - Ale był tam Austin, a on troszczy się o moje dziewictwo jeszcze bardziej niż ty. - mruknęła, a ja momentalnie rozszerzyłem oczy. - Dobra, nie tak to miało zabrzmieć. - z głośnym westchnieniem oparła główkę o boczną szybę.
-No właśnie bardzo ciekawie to zabrzmiało. Możesz rozwinąć? - zacząłem nerwowo wystukiwać jakiś rytm na kierownicy. - No, skarbie, kontynuuj. - tak, byłem wkurzony, bo nie wiedziałem, co mam przez to rozumieć.
-Chodziło mi o to, że Austin nie dopuszcza do mnie "w ten sposób" żadnego chłopaka. Zawsze każdego ode mnie odgania, twierdząc, że jestem jeszcze za młoda. - wyrzuciła ręce w powietrze, wpatrując się w przednią szybę.
-Zawsze wiedziałem, że Austin jest w porządku. - wyszczerzyłem się do niej, poklepując szatynkę po kolanie.
-Jasne. Zawsze. - spojrzała na mnie sceptycznie. - Mam ci przypomnieć, jak pobiłeś go, kiedy zobaczyłeś, że przez przypadek dotknął mojego tyłka, pierwszego dnia, kiedy przedstawiłam ci go?
-To było dawno, kicia. Po co do tego wracać. - zrobiłem minkę niewiniątka, czym ostatecznie rozśmieszyłem Jazzy.
Parę minut póżniej zaparkowałem przed szkołą, odwracając się w stronę szatynki, która chwyciła swoją torbę, gotowa do wyjścia.
-Będę po ciebie o piętnastej, pojedziemy od razu znaleźć sukienkę dla ciebie. - poinformowałem, wracając do naszej porannej rozmowy.
-Wiesz, jak ja bardzo cię kocham, prawda? - zatrzepotała słodko rzęsami, całując mnie w policzkek. - Nie spóźnij się. - powiedziała już bardziej ostro, po czym wyszła z samochodu i pobiegła w kierunku, stojącego przy drzwiach i czekającego na nią, Austina.
***
Wszedłem do klubu, rozglądając się po pomieszczeniu, w którym panował półmrok. Przy barze ujrzałem Chrisa, dwudziestoczteroletniego barmana. Pracuje u mnie już dwa lata i jeszcze nigdy mnie nie zawiódł. Jest idealnym pracownikiem.
-Witam. - przybiłem z nim piątkę, siadając przy barze.
-Dzień dobry, szefie. Humor dzisiaj dopisuje? - uniósł brwi, polerując kolejną szklankę.
-Kolacja z matką i jej znajomymi. Nie, to zdecydowanie nie będzie udany dzień. - zaśmiałem się cicho. - Ale właściwie mógłbyś mi zrobić kawę. - pokiwałem lekko głową, wpatrując się w express.
-Już się robi. - chłopak wziął do ręki filiżankę i zaczął przygotowywać gorący napój. - Nie słodzę, bo nie wiem ile. Z tego, co pamiętam, szef pierwszy raz pije kawę. - postawił przede mną filiżankę, za co podziękowałem mu skinięciem głowy.
-Dzisiaj postanowiłem zrobić wyjątek. - upiłem dwa łyki, odstawiając przedmiot na blat. - A poza tym, chciałem ci powiedzieć, że zasługujesz na podwyżkę. - poklepałem go po plecach. - Od następnego miesiąca będziesz dostawał 50% więcej.
Odszedłem do swojego biura, mieszczącego się na końcu klubu. Otworzyłem kluczem drzwi, chociaż nie wiem, po co w ogóle je zamykam. Nie trzymam tutaj nic ważnego, bo wszystkie papiery zabieram do domu, a mam zaufanie do swoich pracowników.
Kiedy usiadłem za biurkiem i odpaliłem papierosa, zacząłem przeliczać zysk z ostatniego miesiąca i wyliczać pensje. Włączyłem więc laptopa, układając nogi na biurku.
Kilkanaście minut później, drzwi od mojego biura otworzyły się, a do środka wszedł jeden z barmanów, nie Chris.
-Siema. - mruknął, wchodząc do środka.
-Wiesz, tak właściwie to się puka, ale co tam. - zironizowałem, przewracając oczami.
-Wieczorem pukam, a teraz nie jesteś zajęty. - zaśmiał się, przysuwając sobie krzesło. - Przychodzę z pewną sprawą. Nie będę obwijał w bawełnę. Muszę zrezygnować z pracy. - powiedział wprost.
Wyprostowałem się na fotelu i, marszcząc brwi, które utworzyły jedną linię, odstawiłem laptopa na biurko.
-Coś się stało? - spytałem powoli, zdziwiony jego nagłą decyzją.
-Nie. - pokręcił przecząco głową. - A właściwie tak. Tydzień temu dowiedziałem się, że mam syna. Moja była dziewczyna nie powiedziała mi, że jest w ciąży i przeprowadziła się, dlatego mam zamiar jechać do niej i opiekować się swoim dzieckiem. - wzruszył lekko ramionami.
-Gratulacje. - uśmiechnąłem się do niego szeroko, wstając i poklepując go lekko po plecach. - Zobaczysz, bycie ojcem to jedna z najwspanialszych rzeczy. Wiem to z własnego doświadczenia. - posłałem mu znaczące spojrzenie.
-Gdybym miał taką córeczkę, jak Jazzy... - rozmarzył się, wzdychając cicho. Cóż, mała zawsze robiła sensację w moim klubie, zwłaszcza kiedy była młodsza, jednak o tym opowiem innym razem.
-Dobrze, nie mogę cię tu zatrzymać. Będę musiał tylko znaleźć teraz kogoś na zastępstwo za ciebie.
-No właśnie. Mam kumpla, który ma dwadzieścia trzy lata i aktualnie szuka pracy. Jest na prawdę w porządku i ma półroczne doświadczenie.
-Zapisz mi namiary na niego. Potrzebuję kogoś od zaraz, więc prawdopodobnie skontaktuję się z nim.
-Dzięki, szefie. Naprawdę dobrze mi się tu pracowało i gdybym miał wybór, na pewno nie rzucałbym tej roboty, ale cóż. Rodzina ważniejsza.
-Zdecydowanie tak. - uśmiechnąłem się do niego jeszcze raz, kiedy wstał z krzesła i wyszedł z mojego biura.
-Coś podobnego... - westchnąłem, chichocząc cicho. Ponownie wziąłem do ręki laptopa i postawiłem go sobie na kolanach. Zacząłem wykonywać pierwsze przelewy, kiedy usłyszałem ciche pukanie do drzwi.
-Wejść! - krzyknąłem, aby osoba po drugiej stronie mogła mnie usłyszeć.
Drzwi otworzyły się cicho i powoli, a do środka weszła drobna, rudowłosa dziewczyna. Była ona jedną z prostytutek, pracujących w moim klubie. Tak, prowadziłem tu również agencję towarzyską. Legalnie, oczywiście.
-Dzień dobry, szefie. - powiedziała cicho, zamykając za sobą drzwi. Zmierzyłem wzrokiem jej ciało. Miała na sobie jedynie skąpą sukienkę, opinającą się na jej ciele i wysokie szpilki, podkreślające jej smukłe nogi. Była najmłodsza ze wszystkich dziewczynek, pracujących tutaj. Na imię jej było Ari i miała zaledwie siedemnaście lat, dlatego do niej podchodziłem troszkę inaczej. Nigdy nie umawiałem jej z tymi agresywnymi i starszymi klientami. Była za młoda, żebym mógł ją tak wykorzystywać, a sprzedawała swoje ciało dlatego, że jej mama była poważnie chora i potrzebowała pieniędzy na leczenie. Często również sam płaciłem jej za seks i nie byłem tak brutalny, jak z innymi panienkami.
-Witaj, Ari. - uśmiechnąłem się do niej przyjaźnie. Była piękną dziewczyną, lecz nie potrafiła tego dostrzec. Przypadkowa osoba mogłaby pomyśleć, że prostytutka to dziewczyna pozbawiona wstydu. Prawda była całkiem inna. Kiedy Ari przyszła do mnie po raz pierwszy, była cholernie nieśmiałą dziewicą. Cóż, mam zwyczaj, że zawsze "wypróbowuję" nowe dziewczynki, dlatego też to ja zabrałem jej dziewictwo. Nie przestała być jednak wstydliwa, lecz wielu mężczyzn to kręci, dlatego postanowiłem ją przy sobie zatrzymać, czego teraz ani odrobinkę nie żałuję.
-Szefie, mam problem. - usiadła na krześle przed biurkiem i ułożyła ręce na kolanach.
-Co się stało, maleńka? - podszedłem do niej, ukucnąłem i oparłem się o jej nogi.
-Źle się czuję, dostałam okres, brzuch mnie boli, głowa. Ogólnie fatalnie się czuję. Mogę wziąć dzisiaj wolne? - spojrzała na mnie prosząco. Uniosłem jedną dłoń i przyłożyłem ją do czoła rudowłosej. Było zdecydowanie za ciepłe.
-Masz gorączkę, skarbie. Nie masz nawet prawa siedzieć tutaj dłużej. - spojrzałem na zegarek na swoim lewym nadgarstku. - Muszę jechać po Jazzy. Chodź, odwiozę cię do domu. - posłałem jej szczery uśmiech i wstałem, łapiąc jej dłoń.
-Dziękuję. - podniosła się z krzesła i udała zaraz za mną.
Objąłem dłońmi jej biodra, kiedy wychodziliśmy z biura. Cóż mogę powiedzieć, ślicznie pachniała i naprawdę nie miałem ochoty jej puszczać.
-Nie będzie mnie już dzisiaj, więc dopilnujcie wszystkiego. - krzyknąłem do barmanów i ochroniaży, którzy przytaknęli momentalnie.
Kiedy znaleźliśmy się na dworze, otworzyłem dziewczynie drzwi od strony pasażera, a sam usiadłem na fotelu kierowcy i odpaliłem silnik.
-Jeszcze raz dziękuję, że dałeś mi dzisiaj wolne. - zwróciła się do mnie, kiedy wjechałem na jedną z głównych dróg.
-Naprawdę nie masz za co. Jakkolwiek dziwnie to zabrzmi, wiem, co to znaczy, kiedy dziewczyna ma okres. - Ari zachichotała cicho.
-Zabrzmiało to, jakbyś przeżywał to co miesiąc.
-Uwierz, przeżywam, tylko w inny sposób. Kiedy Jazzy ma okres, lepiej do niej w ogóle nie podchodzić, bo może się to źle skończyć.
Dalsza droga minęła nam w ciszy. Wiedziałem, gdzie mieszkała rudowłosa, dlatego trafiłem tam bez większego problemu. Zaparkowałem na podjeździe przed jej domem i odwróciłem się w stronę siedemnastolatki.
-A teraz masz iść prosto do łóżeczka, kochanie. Wyśpij się porządnie. Jeśli jutro nie będziesz jeszcze w stanie wrócić do pracy, wystarczy, że napiszesz mi sms'a. - pogładziłem ją delikatnie po kolanie, a ona założyła kosmyk włosów za ucho.
-Dziękuję. - skinęła głową, po czym wyszła z samochodu i pomaszerowała w stronę wejścia. Jeszcze przez chwilę obserwowałem, jak jej biodra kołyszą się delikatnie, a tyłeczek idealnie prezentuje w obcisłej, czerwonej sukience. Potrząsnąłem głową, a następnie odwróciłem wzrok od mojej dziewczynki i wjechałem z powrotem na drogę.
~*~
Witam Was bardzo serdecznie po długiej przerwie i od razu chciałam podziękować za tyle komentarzy i wyświetleć <3 Jesteście kochani ;*
Cóż, rozdział nudny i jest to jeszcze rozdział, który pisałam dawno, kolejne (jeśli dobrze pamiętam) są już "świeże" ;D
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Do następnego ;*
ask.fm/Paulaaa962
Rozdział jak zwykle zajebisty, bo ty go pisałaś <3
OdpowiedzUsuńFajny tatuś, powiem ponownie, mój za to wychlał mój kochany soczek. Po prostu zajebista rodzinka, a te rozmowy to aż tylko i wylacznie się z nich śmiać. Juz się nie mogę doczekać nexta no i weny :******
Świetny rozdział, czekam na kolejny i na to aż rozpocznie się ich romans :D
OdpowiedzUsuńUważam, że używasz zbyt dużo zdrobnień, no ale kto co lubi :)
Czekam na nn!
Genialne, chociaż nie wiele się dzieje. Ich teksty są strasznie śmieszne :) Czekam na nn xx
OdpowiedzUsuńineedangelinmylife.blogspot.com
Super rozdział :)
OdpowiedzUsuńkocham kocham kocham kocham kocham kocham kocham kocham kocham kocham kocham kocham kocham kocham kocham kocham kocham kocham kocham kocham kocham kocham kocham!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńuwielbiam i czekam na następną notkę:)
super ;)
OdpowiedzUsuńBardzo oryginalne opowiadanie, rzadko takie spotykam. Duże brawa dla Ciebie, dziewczyno. Rób to co robisz, bo świetnie Ci to wychodzi. Pozdrawiam i czekam na rozwój akcji :)
OdpowiedzUsuńWow, poranna akcja z babcią Jazzy, była nieziemska! Hhaahha :D Po prostu ubawiłam się do łez, zwłaszcza, kiedy Jazzy zaczęła ględzić, że Justin zmacał jej tyłek. Hhahaha, no po prostu kocham ich oboje, są tacy uroczy. *_* Chciałabym mieć takiego tatę, jak Jazzy, noo.. aww *_*.
OdpowiedzUsuńUbiera sobie Supry, luźne spodnie w kroku i boskerki.. No po prostu, awerturtajrgi mrauu. :3
A potem, jak mimo wszystko, opiekuje się swoimi "pracownicami". On jest naprawdę, złotym szefem, pomimo tego, że prowadzi no.. burdel. xd Kurcze, już pokochałam to opowiadanie za taką oryginalność, ale mimo wszystko, czuję się trochę dziwnie wiedząc, że między córką a ojcem coś zajdzie. Ale nie mogę się doczekać, co będzie się działo dalej!
~ Drew.
http://glow-in-your-eyes-enlighten-my-world.blogspot.com/
SUPER !!!!! CZEKAM NA NEXT !!!! :-)
OdpowiedzUsuńDoskonały
OdpowiedzUsuńWchodzę na bloga, a tutaj nowy rozdział! Jestem wniebowzięta! Szczerze? To myślałam, że nie doczekam się nowego. Zaglądałam tutaj codziennie, chociaż powiedziałaś, ze dodasz za dwa tygodnie. Co do rozdziału, to wcale nie jest nudny! Ty nie umiesz pisać nudnych rozdziałów. OMG! Nie mogę się doczekać następnych. Mimo, że są tutaj tylko 3 rozdziały, to pokochałam to pokochałam to opowiadanie. Sama sobie dziwię, że tak się ekscytuję. Ja rzadko czytam ff, które są dopiero zaczęte. Co mogę więcej napisać? Nie wiem nawet, jak wyrazić, co myślę o treści rozdziału. Jest taki hfndvjsdkfnvfd!
OdpowiedzUsuńCzekam niecierpliwie na następny ;* Ah i zapomniałabym, życzę weny, kochana <3
Strasznie mi się podoba to opowiadanie, naprawdę genialna fabuła, ale mimo wszystko coś mi się tu nie zgadza. Fajnie pokazałaś więź łączącą Jazzy i Justinai wiem, że chciałabyś żeby ich relacje były przyjacielskie,ale jakoś brakuje mi tej takiej ojcowskiej. ręki. fakt, że jest to specyficzne opowiadanie, specyficzna relacj między ojcem a córką, dlatego niecierpliwie czekam na kolejny rozdział i rozwój sytuacji.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam i życzę dużo weny :)
co Ty z tym masz ze dla Ciebie przeważnie każdy rozdział jest nudny. Dla mnie ani jeden napisany przez Ciebie rozdział nie był nudny, a czytam już czwarte Twoje opowiadanie. Jestem od samego początku i zostanę aż nie przestaniesz pisać :*
OdpowiedzUsuńBoski *./
OdpowiedzUsuńTeż chcę takiego tatę xD rozdział fajny, jak zwykle ;) mam nadzieję, że dodasz jak najszybciej ;3
OdpowiedzUsuńEKSTRA ;)
OdpowiedzUsuńUwielbiam to opowiadanie. Czekam na więcej ;)
OdpowiedzUsuńKOCHAM CIĘ PAULA <3 ZAJEBISTY ROZDZIAŁ :*
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział! <3
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny ;D
BOŻE JA CIĘ PROSZĘ
OdpowiedzUsuńMASZ NAPISANE ROZDZIAŁY?
DODAJ PROSZĘ DZISIAJ KOLEJNY
PROSZĘ
TO JEST ZAJEBISTE
KOCHAM TO
MASZ NA IMIĘ PAULINA? JA TEŻ!
TO JEST NAPRAWDĘ ŚWIETNE PISAŁAM JUŻ TO? TO NIC
BO NIE WIEM CO NAPISAĆ BO TO UWIELBIAM. JEEEEEZU
JA CHCE JUŻ TĄ KOLACJE LMAO
Yaaas nowy rozdział awww świetny(jak zwykle zresztą). Piszesz tak genialnie, że nie wiem nawet jak opisać to słowami. Tak bardzo uwielbiam. Przeczytałam i czytam każde twoje fanfiction i nie mogę się oczywiście zdecydować które jest najlepsze. Masz talent. Jak cudownie cały rozdział oczami Justina. Ile bym dała żeby mieć takiego tatę jakiego ma Jazzy tutaj(nie żebym narzekała haha).
OdpowiedzUsuńŻyczę weny i czekam na kolejny.
kocham cię xx
To moje ulubione opowiadanie codziennie sprawdzałam czy nie ma nowego rozdziału przypadkiem i jest kocham Cię;))
OdpowiedzUsuńCzytam/czytałam wszystkie twoje opowiadania ale ten podoba mi się najbardziej jest super czekam na nn.Ola
Rozdzial NIESAMOWITY zreszya jak zwykle! ❤️
OdpowiedzUsuńsuper
OdpowiedzUsuńDla mnie rozdział nie był nudny. Hahahah jak na razie mnie to śmieszy, jestem bardzo ciekawa jak rozwinie się dalej opowiadanie. Już nie mogę się doczekać :D kocham <3<3<3
OdpowiedzUsuńHahahhah jesus zajebisty rozdział,wgl zajebiste opowiadanie,wgl zajebiście piszesz <33333 KOCHAM <333333
OdpowiedzUsuńMmmm KOCHAM <3
OdpowiedzUsuńAle Justin jest świetnym szefem <3 Taki miły i kochany:))
OdpowiedzUsuńJestem taka szczęśliwa,że jest nowy rozdział:D A Justin jest przesłodki, kochany i taki troskliwy:)) Boże jak ja kocham to opowiadanie! hahahXD
OdpowiedzUsuń