*Uwaga, wyjeżdżam na dwa tygodnie i kolejny rozdział pojawi się dopiero po moim powrocie!* + kolejny głupi rozdział, wybaczcie :)
***Oczami Jazzy***
Wyszłam ze szkoły, trzymając Austina za rękę. Kierowaliśmy się właśnie do jego samochodu. Chłopak otworzył przede mną drzwi od strony pasażera, a sam usiadł na miejscu kierowcy. Odpalił silnik i wyjechał z parkinu, wyjmując z kieszeni paczkę papierosów.
-Chcesz? - skierował ją w moją stronę, unosząc brwi.
-Narazie nie. Dzięki. - mruknęłam, układając ręce na kolanach. - Austin, nie jestem pewna, czy powinnam tam z tobą jechać. Przecież tata mnie zabije, kiedy się dowie. Wiele razy powtarzał mi, żebym nie chodziła tam sama.
-Dlatego będziesz ze mną. - ułożył dłoń na moim kolanie, głaszcząc je delikatnie.
-Tak, ty się upijesz i naćpasz, a ja zostanę sama. - sapnęłam, zakładając ręce na piersi.
-Będzie dobrze, mała. Wyluzuj. - poklepał mnie lekko po udzie, dociskając pedał gazu.
Po kilkunastu minutach wjechał do mało ruchliwej, wschodniej dzielnicy Los Angeles. Zaparkował przy jednym z chodników w ciemnej uliczce, po czym wyszedł, obszedł samochód i otworzył moje drzwi. Wysiadłam z auta, poprawiając swoje spodenki, a następnie złapałam przyjaciela za rękę i przylgnęłam do niego swoim ciałem. Nie chciałam oddalać się od niego choćby na krok. Źle się czułam w tej dzielnicy. Była ciemna, opuszczona i... straszna. Nie wiem w ogóle, dlaczego zgodziłam się tutaj przyjechać. Gdyby tata dowiedział się, gdzie teraz jestem, miałabym chyba szlaban do trzydziestki. Od zawsze ostrzegał mnie przed tym miejscem, a ja oczywiście musiałam go nie posłuchać.
Po chwili doszliśmy do grupy chłopaków, którzy stali pod murem i palili papierosy. Austin przyciągnął mnie do siebie, układając ręce na moich biodrach.
-To jest właśnie Jazzy. - przedstawił mnie. Czułam na sobie ich spojrzenia, więc spuściłam głowę, kopiąc butem mały kamień.
-Hej. - mruknęłam, wsuwając dłonie do kieszeni kurtki.
-Witaj, ślicznotko. - jeden z kolesi podszedł do mnie i ułożył ręce na mojej talii, przyciągając moje ciało bliżej swojego. Był dużo wyższy ode mnie i wyglądał na jakieś dwadzieścia dwa lata. Miał ciemno brązowe włosy i piwne oczy, wpatrzona w moje.
-Zabieraj łapy. - mruknęłam, unosząc jedną brew.
-Jaka agresywna. - zachichotał inny, rzucając na ziemię niedopałek papierosa i zdeptując go butem.
-Taką mnie zrobili. - westchnęłam, opierając się plecami o mur, układając na nim zgiętą w kolanie nogę i zakładając ręce na piersi.
***
Nie wiem, ile czasu minęło. Pewnie coś koło kilku godzi, odkąd przyjechałam tu z Austinem. Pomijając fakt, że jego kumple co chwila starali się do mnie dobrać, było całkiem sympatycznie. Dobrze czułam się w ich towarzystwie.
Teraz właśnie siedziałam na chodniku, z głową schowaną w kolanach. Czułam się słaba, przez kilka piw, które wypiłam. Byłam lekko wstawiona, jednak potrafiłam utrzymać równowagę.
-Mała, co z tobą? - między moimi nogami stanął Brady, chłopak, który jako pierwszy się do mnie odezwał.
-Kręci mi się w głowie. - mruknęłam, kładąc się na chodniku.
-Chodź tu do mnie. - zaśmiał się cicho, wyciągając przed siebie ręce. Ułożyłam swoje dłonie na jego i podniosłam się z ziemi. Niemal natychmiast zostałam przyciągnięta do ciała szatyna. Przeniósł dłonie na moje biodra i zaczął kołysać się lekko w obie strony. Zachichotałam cicho, układając głowę na jego klatce piersiowej. Przyswajałam do siebie informacje, jednak z opóźnieniem, przez alkohol, zawarty w mojej krwi.
-Muszę wracać do domu. - wybełkotałam, czując jego dłonie, zsuwające się w stronę mojego tyłka. - Brady, przestań. - wyplątałam się z jego objęć, z powrotem siadając na chodniku i opierając się plecami o ścianę. Wyjęłam z kieszeni telefon, powoli wybierając numer do taty. Po paru sygnałach odebrał, a w tle usłyszałam głośną muzykę, co oznaczało, że był w swoim klubie.
-Cześć, tatusiu. - wybełkotałam, chichocząc pod nosem. - Nie przeszkadzam? - dodałam słodko, zakręcając sobie kosmyk włosów na palcu.
-Ty nigdy, słonko. - odparł, jak przypuszczam, zamykając się w jednym z bardziej cichych pomieszczeń. - Zaraz, zaraz... Czy ty jesteś pijana?
-Nieee... - przeciągnęłam wyraz, czując, jak Brady zaczął rozpinać guziki od mojej jeansowej kurtki. - Ej, zostaw mnie. - mruknęłam, odpychając go od siebie jedną ręką.
-Jazzy, kurwa, gdzie ty jesteś? - warknął, trzaskając drzwiami, co oznaczało, że wyszedł z klubu.
-We wschodniej dzielnicy. - wydukałam, przygryzając dolną wargę. Wiedziałam, że mu się to nie spodoba, więc mogłam jedynie czekać na jego reakcję.
-Oj, koleżanko, czeka cię długa rozmowa. - słyszałam, jak odpalił silnik, po czym zakończył połączenie.
-Mój tatuś nie jest zadowolony. - zachichotałam, obrysowując palcem tatuaż na ramieniu Brady'ego.
***Oczami Justina***
Kiedy skończyłem rozmawiać z Jazzy, ruszyłem z piskiem opon w stronę wschodniej dzielnicy. Byłem na nią wkurzony, że pomimo moich ostrzeżeń, nie posłuchała mnie. Wiele razy powtarzałem jej, że to niebezpieczne miejsce dla takiej dziewczyny, jak ona.
Parę minut później byłem już we, wskazayn przez Jazzy, miejscu. Zgasiłem silnik, mróżąc oczh i sięgając w międzyczasie do kieszeni po paczkę papierosów. Wyjąłem jednego i podpaliłem jego koniec zapalniczką, wsuwając szluga do ust. Zaciągnąłem się mocno dymym, po czym wypuściłem go przez uchylone okno.
-Ile mam na ciebie czekać? - mruknąłem do siebie, sięgając po telefon. Wybrałem numer do młodej i czekałem, aż usłyszę jej rozbawiony głos.
-Taaaak? - zaćwierkała słodko, a ja mimowolnie zaśmiałem się pod nosem.
-Czekam na ciebie, gówniaro. - powiedziałem, akcentując ostatnie słowo.
-Już idę, dziadku. - mruknęła, a ja usłyszałem, jak podnosi się z chodnika.
-To dobrze. Zbieraj ten swój chudy tyłek i przychodź tu do mnie. - mówiąc to, wyostrzyłem wzrok, widząc w oddali drobną postać, stojącą przy czwórce chłopaków. - Laska, to twoje towarzystwo nie za bardzo mi się podoba. - skrzywiłem się lekko, obserwując, czy któryś ze znajomych mojej córki nie będzie próbował zrobić czegoś wbrew jej woli.
-Laskę, to ty masz w spodniach, tatusiu. Zaraz będę. Postaraj się za bardzo nie tęsknić. - przesłała mi buziaka, po czym rozłączyła się.
Oparłem się wygodnie o siedzenie, ponownie zaciągając się papierosem. Obserwowałem, jak Jazzy zmierza powoli w kierunku samochodu, co jakiś czas zataczając się na boki. Pokręciłem z dezaprobatą głową, wychylając się i otwierając drzwi od strony pasażera. Po chwili młoda usiadła na fotelu i zatrzasnęła za sobą drzwi. Momentalnie ułożyłem dłoń pod jej brodą i obróciłem główkę szatynki w swoją stronę. Spojrzałem w jej ciemne tęczówki. Jej źrenice całe szczęście nie były rozszerzone, co oznaczało, że nie była naćpana, tylko pijana.
-Powinnaś dostać porządnie po dupie, wiesz? - ponownie pokręciłem głową, wspominając wydarzenia sprzed kilku lat, kiedy to Jazzy uciekła mi z placu zabaw, za co dostała klapsa. Nie odzywała się do mnie później przez kilka dni.
-Czy mam przez to rozumieć, że chcesz mnie pomacać? - zatrzepotała słodko rzęsami, siadając na swoich kolanach, kiedy ja ruszyłem w stronę domu. Momentalnie parsknąłem śmiechem, kręcąc z niedowierzaniem głową.
-Czasami mam na to wielką ochotę. - mruknąłem cicho, wiedząc, że i tak nie będzie pamiętać moich słów.
-Nie krępuj się. - przygryzła seksownie dolną wargę, układając rękę na mojej klatce piersiowej. Zaczęła nią sunąć niżej, przez co moje oczy lekko się rozszerzyły. Była porządnie wstawiona.
-Jezzy, rozpraszasz mnie. - mruknąłem, zaciskając lekko szczękę, kiedy jej dłoń błądziła w dół, po moim umięśnionym brzuchu.
-Daj się rozproszyć. - szepnęła kusząco, wsuwając dłoń pod moją koszulkę.
-O kurwa. - zakląłem, czując, że jej ruchy mnie podniecają. Tak, podniecam się własną córką. - Mała, błagam, przestań.
Kiedy dziewczyna w dalszym ciągu błądziła dłonią po mojej skórze, musiałem zatrzymać się na poboczu. Objąłem jej rączki swoimi dłońmi i złożyłem na nich kilka pocałunków, patrząc jej prosto w oczka.
-Jesteś moją małą córeczką, którą cholernie kocham, ale doprowadzasz mnie do stanu, w którym tracę nad sobą kontrolę, dlatego teraz grzecznie usiądź na fotelu i poczekaj, aż dojedziemy do domku, dobrze?
Szatynka spełniła moją prośbę, zakładając rączki na piersi. Wydęła dolną wargę i wpatrywała się w przednią szybę.
-Grzeczna dziewczynka tatusia. - zachichotałem pod nosem, ponownie wjeżdżając na drogę. - Co ty właściwie robiłaś w tamtej dzielnicy? Mało razy mówiłem ci, żebyś omijała tamto miejsce szerokim łukiem? Jesteś młoda, śliczna, a tam właśnie na takie czekają. Nie chcę, żeby ktoś zrobił ci krzywdę. - pogłaskałem ją po włosach i pocałowałem w główkę.
-Tak, wiem. Ale byłam tam z Austinem, Brady'm...
-Kim jest Brady? - spytałem automatycznie, marszcząc brwi. Nie podobało mi się, że koło mojej córeczki kręcą się jacykolwiek kolesie, a zwłaszcza starsi.
-Kolega Austina. - wzruszyła ramionami, zakładając nogę na nogę.
Po paru minutach zatrzymałem się pod domem. W międzyczasie nie rozmawialiśmy już więcej, dlatego nie zauważyłem nawet, kiedy młoda zasnęła. Wysiadłem z samochodu i otworzyłem drzwi od strony pasażera, po czym wsunąłem jedną rękę pod uda szatynki, a drugą pod jej plecki. Uniosłem jej drobne ciałko i skierowałem się w stronę drzwi. Jazzy w międzyczasie wtuliła się we mnie, przez co na moich ustach rozkwitł uśmiech. Z każdym dniem dorastała. W tym okresie dzieci oddalają się od swoich rodziców. Ja nie chciałem, aby nasze relacje się zniszczyły, ponieważ kochałem ją najmocniej na świecie i była najbliższą mi osobą.
Wszedłem do domu i zamknąłem nogą drzwi, kierując się w stronę schodów, którymi przedostałem się na górę, do sypialni Jazzy. Ułożyłem jej ciałko na łóżku, widząc jak jej powieki na moment się otwierają. Postanowiłem wykorzystać to, że była pijana, ponieważ pijani ludzie są zazwyczaj prawdomówni.
-Jazzy, jesteś dziewicą? - spytałem szybko, oblizując wargi.
-Nie, prawiczkiem. - mruknęła, odwracając się na drugi bok. Zachichotałem pod nosem, kręcąc z rozbawieniem, jednak jej żart uznałem jako odpowiedź twierdzącą. Całe szczęście, o dziewictwo mojej córki nie musiałem się jeszcze martwić.
Powoli ściągnąłem z jej ramion kurtkę, a jej buty postawiłem przy łóżku. Następnie ostrożnie złapałem guzik od jej jeansowych, krótkich spodenek i odpiąłem go. Zsunąłem z niej dolną część garderoby, odkładając ją na szafkę. Na moment mój wzrok zatrzymał się na jej smukłych, opalonych nogach. Były piękne, tak, jak ona cała.
Wysunąłem spod jej ciałka kołdrę i przykryłem nią dziewczynę.
-Śpij, kochanie. - pogłaskałem ją po główce i pocałowałem w czółko. - Teraz tatuś idzie się zabawić, bo nie pieprzył jeszcze dzisiaj żadnej panienki. - zachichotałem cicho, po czym wstałem i wyszedłem z pokoju.
***Oczami Jazzy***
Obudziłam się w środku nocy, czując lekki ból głowy. Przyłożyłam dłoń do czoła, odrzucjąc włosy. Odkryłam kołdrę, zauważając, że miałam na sobie jedynie koszulkę oraz bieliznę, co oznaczało, że tata, kiedy zaniósł mnie do sypialni, musiał mnie rozebrać. Mój wzrok padł na szafkę nocną, na której stała szklanka wody, tabletki oraz niewielka kartka.
"Jestem na imprezie, śpij dobrze, słonko. Kocham Cię."
Na moje usta automatycznie wkradł się uśmiech. Każde dziecko, i mniejsze, i takie większe, potrzebuje miłości. Mój tata, chociaż na takiego nie wygląda, troszczy się o mnie i nigdy nie poczułam się przy nim samotna. Jest najważniejszą częścią mojego życia.
Wzięłam do ręki jedną tabletkę oraz szklankę wody. Przykładając ją do ust, połknęłam lek, oblizując powoli wargi. Wiedziałam, że to Justin zostawił mi tabletki przeciwbólowe, wiedząc, że będę czuła potrzebę wzięcia ich. Wstałam powoli z łóżka i, poprawiając koszulkę oraz przeczesując włosy, wyszłam z pokoju. Po cichu udałam się do drzwi od sypialni mojego taty, naciskając na klamkę. Nie lubiłam zaglądać do niego w nocy, ponieważ nigdy nie wiedziałam, czy jest sam, czy z jakąś prostytutką, a nie miałam najmniejszej ochoty zastać go nagiego, w łóżku z jakąś pustą lalką.
Otworzyłam drzwi od jego sypialni, zaglądając niepewnie do środka. Pomieszczenie było puste, co oznaczało, że mężczyzna nie wrócił jeszcze z imprezy. Zeszłam schodami na parter, w międzyczasie wchodząc do swojej sypialni i zakładając spodenki. Poszłam do kuchni i wyciągnęłam z szafki paczkę ciastek. W ogóle nie interesowało mnie to, że był środek nocy. Ja po prostu miałam ochotę na słodycze.
W tym właśnie momencie usłyszałam, jak ktoś nieudolnie stara się otworzyć drzwi kluczem. Przewróciłam oczami, zdając sobie sprawę, że to mój tatuś, nachlany w trzy dupy. Wielu facetów po alkoholu robiło się agresywnych, jednak nie Justin. On był wyjątkowo rozbawiony i roześmiany, dlatego nigdy nie obawiałam się go, kiedy wracał pijny. Nie lubiłam tylko, kiedy za każdym razem przyprowadzał inną laskę.
Zsunęłam się z wysokiego, barowego krzesła i, zakładając ręce na piersi, skierowałam się w stronę drzwi wejściowych, słysząc, że Justin w dalszym ciągu nie zdołał wejść do środka. Otworzyłam drzwi na całą szerokość, kręcąc lekko głową. Mężczyzna niemal natychmiast przekroczył próg i zawiesił mi ręce na szyi, przyciągając mnie do siebie.
-Córeczko moja kochana. - wybełkotał, przez co zachichotałam pod nosem. Szczerze powiedziawszy, czasami traktowałam go jak męża pijaka, który nie wracał na noc do domu. - Słonko moje... - objął mnie w talii, podpierając brodę na moim ramieniu i zamykając nogą drzwi.
-Tak, też się cieszę, że cię widzę, a przede wszystkim dlatego, że przyszedłeś sam. - zachichotałam, klepiąc go po plecach.
Mężczyzna zrobił dwa kroki w przód, cały czas trzymając ręce na moich biodrach i sprawiając tym samym, że moje plecy zetknęły się ze ścianą.
-Mówiłem ci, skarbie, że ślicznie pachniesz? - mruknął w moje włosy, jedną dłoń zsuwając niżej, w okolice mojego tyłka.
-Może nie przesadzaj, co? - odniosłam się do jego ruchów. - Nie zapominaj, że jestem twoją córką, a nie dziwką z imprezy.
-One nie są takie piękne, jak ty. - szepnął, muskając moją szyję.
W tym momencie odepchnęłam go lekko od siebie, wiedząc, że jeśli użyłabym większej siły, mógłby stracić równowagę. Mój tata cały czas chichotał pod nosem. Sama miałam ochotę wybuchnąć śmiechem, widząc, w jakim jest stanie.
-Chodź ze mną na spacerek, słoneczko. - złapał mnie za rękę, chwijnym krokiem udając się z powrotem w stronę wyjścia.
-Zwariowałeś, nigdzie z tobą nie idę. - powiedziałam od razu, zapierając się nogami, aby nie zdołał wyciągnąć mnie z domu. - Jest środek nocy, idioto.
Mężczyzna jednak całkowicie zignorował moje słowa i przerzucił sobie moje ciało przez ramię, wychodząc z budynku.
-Puszczaj mnie! - pisnęłam ze śmiechem, uderzając piąstkami o jego umięśnione plecy. - Nigdzie z tobą nie idę, bo mnie jeszcze zgwałcisz w jakiś krzakach!
-Jeśli będziesz chciała, nie widzę problemu. - wybełkotał, zamykając za nami drzwi. Czułam, jak z premedytacją ułożył dłonie na moim tyłku, ściskając go lekko.
-Odwal się, zboczeńcu! - krzyknęłam, jednak kiedy moje kolejne próby nie przyniosły żadnego efektu, poddałam się i oparłam się o jego plecy na łokciach.
Ta pozycja była jednak cholernie niewygodna, dlatego zaczęłam się wiercić, sprawiając, że w końcu postawił mnie na ziemi. Nie pozwolił mi jednak odsunąć się, ponieważ od razu złapał moją dłoń swoimi obiema.
-Ale ty masz gładziutkie rączki. - zachichotał, głaszcząc palcami skórę na wierzchu moich dłoni. Momentalnie wybuchnęłam śmiechem, przez infantylność, jaką ukazywał w tym momencie. Cholera, on miał dwadzieścia siedem lat, a nie piętnaście czy szesnaście. Oczywiście, nie miałam mu za złe tego, że wraca pijany, ponieważ to jego życie i ma prawo ułożyć je sobie tak, jak chce, a ja nie mam zamiaru go zmieniać. Po prostu czasami mógłby zachowywać się odrobinę bardziej odpowiedzialnie.
-Policzki też masz takie gładziutkie. - moje przemyślenia przerwały jego dłonie, które w jednej chwili objęły moją twarz. Kciukami zaczął gładzić moją skórę, uśmiechając się idiotycznie pod nosem.
-Może już wracajmy, co? Jest środek nocy, a ja muszę jutro iść do szkoły i znowu się spóźnię, a później będę zasypiać na wszystkich lekcjach. - jęknęłam, odrzucając włosy do tyłu.
-Nie, słoneczko. Dopiero wyszliśmy. - wybełkotał, układając dłonie na mojej talii i idąc tyłem, co jakiś czas potykając się o własne nogi.
-Skarbie, stań przodem, bo się wypierdzielisz. - zachichotałam, widząc, jak plączą mu się nogi.
-Skarbie? - mruknął złowieszczo, a na jego ustach pojawił się cień łobuzerskiego uśmiechu.
-Tak, dokładnie. A teraz może łaskawie mnie posłuchasz? - złapałam go za rękę i obróciłam przodem do kierunku, w którym szliśmy.
Szatyn zarzucił mi rękę na ramię, opierając się o mnie. Jęknęłam cicho, czując jego ciężar, częściowo przełożony na moje ciało. Moje kolana lekko się ugięły, kiedy odepchnęłam go od siebie, jednak cały czas trzymał się blisko mnie.
-Wiem, gdzie pójdziemy, kochanie. - wybełkotał, ciągnąc mnie w kierunku parku.
Kolejny raz zachichotałam, widząc jego nienaturalny entuzjazm. Justin, trzymając moją dłoń, szedł w stronę nieoświetlonej części miasta, gdzie znajdował się park. Co chwila oczywiście potykał się o własne nogi, a ja musiałam ratować go od upadku. O jakiś czas zerkał na mnie, jakby chciał o coś zapytać, tylko nienwiedział jak, dlatego postanowiłam mu pomóc.
-No wyrzuć to z siebie, a będzie ci lżej. - przewróciłam oczami, czując, jak jego uścisk wokół mojej dłoni wzrasta.
-Powiesz mi, dla kogo nosisz taką bieliznę? - wybełkotał, uśmiechając się łobuzersko. Momentalnie uderzyłam się z otwartej ręki w czoło, kręcąc przy tym głową. Czy on na prawdę dalej miał zamiar drążyć temat moich ubrań? Przecież to robiło się już nudne. Poza tym, nie mam zamiaru rozmawiać z tatą o tym, jaką bieliznę noszę. Każdy potrzebuje odrobinę prywatności, a zwłaszcza pod ubraniami.
-To chyba moja sprawa, już ci to powiedziałam. A poza tym, to, że raz zobaczyłeś mnie w odrobinę bardziej prowokującej bieliźnie, nie oznacza, że noszę taką codziennie. Mam również majteczki w serduszka i księżniczki. - poklepałam go po ramieniu. Wiem, że skłamałam, ale na miłość Boską, ile można rozmawiać o tym samym. Nie wiem, może spodobał mu się mój stanik. W porządku. Wystarczy, że powie, a mu go oddam i zakończymy ten, niewygodny dla nas obu, temat.
-Nie kłam, słonko. - wybełkotał, potrząsając głową. - Już tatuś dobrze wie, co ty tam nosisz. Dzisiaj z chłopakami dokładnie przejrzeliśmy twoją...
-Kurwa! - krzyknęłam, uderzając go w klatkę piersiową. - Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że ty i ci twoi zboczeni kumple oglądacie moją bieliznę, kiedy nie ma mnie w domu! Czy wam już kompletnie odjebało!? - powiedzieć, że byłam wkurzona, to mało. Ja byłam wręcz wkurwiona. Co oni sobie myślą? To mój pokój, moje szafki i moje rzeczy, których oni nie mają prawa ruszać.
-Nie denerwuj się tak, maleńka. - stanął na przeciwko mnie i objął swoimi dużymi dłońmi moją twarz. - Moja prześliczna córeczka. - zaczął zbliżać się do mnie, z łobuzerskim uśmiechem na twarzy.
-Przestań. - ułożyłam dłonie na jego klatce piersiowej, aby zachował dystans względem mnie. Bedąc w takim stanie, był zdolny niemal do wszystkiego.
-Chodź do tatusia, skarbie... - szepnął, układając dłnie na moich biodrach i przyciągając mnie do siebie.
Z głośnym warknięciem wyrwałam się z jego uścisku i stanęłam obok. - Chciałem cię tylko przytulić. - wydął dolną wargę, robiąc minę zbitego psa.
-A co my, taletubisie, że mamy się wiecznie przytulać? - sapnęłam, zakładając ręce na piersi.
Tata prychnął pod nosem, po czym, chwiejnym krokiem, udał się do wnętrza parku. Przewróciłam oczami i pobiegłam za nim. Nie mogłam zostawić go samego w takim stanie. Nie chcę nawet myśleć, co mógłby sobie zrobić.
-Czekaj na mnie! - sapnęłam, zwalniając zaraz koło jego boku. Oparłam się o jego ramię, aby unormować oddech. - Tak właściwie, to gdzie my idziemy?
-Chcę ci pokazać miejsce, do którego uwielbiałaś przychodzić, jak byłaś mała. - złapał mnie za rękę i, nie zwracając uwagi na nic, szedł przed siebie.
Kiedy drzewa w parku zajmowały coraz większą powierzchnię, zagęszczając tym samym obszar wokół nas, nastała jeszcze głębsza ciemność. Przybliżyłam się do taty, obejmując dłońmi jego ramię. Nie chciałam ani na chwilkę zostać tutaj sama, a przy nim jednak czułam się bezpieczniej. Mimo, że był pijany, wiedziałam, że będzie potrafił mnie obronić, gdyby była taka konieczność.
-Wiesz, że nie musisz się bać, słonko, prawda? - mężczyzna oplątał ramię wokół mojej talii, gładząc dłonią dolną część moich pleców.
-Nie podoba mi się to miejsce. - wymamrotałam, rozglądając się niepewnie po okolicy. - Zapewne w ciągu dnia jest tu dużo przytulniej.
-Ale teraz jest idealna okazja do opowiadania... strasznych historii! - ostatnią część zdania krzyknął, obrócony w moją stronę, przez co poczułam, jak moje serce na moment się zatrzymuje.
-Wystraszyłeś mnie, idioto! - uderzyłam go w ramię, patrząc, jak mój tata dusi się ze śmiechu.
Po chwili doszliśmy do sporej polany, gdzie na środku znajdowało się niewielkie jeziorko. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Doskonale poznałam to miejesce. Przychodziłam tu z tatą, kiedy byłam młodsza. Często graliśmy tu w piłkę, czy po prostu siedzieliśmy, wpatrując się w wodę. Tata od zawsze był moim przyjacielem, którego nie chciałam stracić.
Justin usiadł na trawie i, układając dłonie na moich biodrach, przyciągnął mnie na swoje kolana. Przewróciłam teatralnie oczami, jednak na moich ustach gościł uśmiech. Zarzuciłam mu ręce na szyję i przeczesałam lekko jego włosy.
-Wiesz, że dla kogoś, kto nas nie zna, moglibyśmy wyglądać, jak para? - mruknęłam, chichocząc cicho pod nosem. - To by było ciekawe. Córka chodzi z własnym ojcem.
-Wiesz, że cię kocham, prawda? - wybełkotał, nie zwracając uwagi na moje wcześniejsze słowa. Mimo że wiedziałam o tym, moje usta ułożyły się w szerokim uśmiechu. Taki ojciec, jakim jest Justin, to skarb. Pomimo swojego charakteru i stosunku do całego świata, jest najwspanialszą osobą, jaką znam. Cóż, dzięki niemu tu jestem . To on dał mi życie i on, nie zważając na swój młody wiek, zdecydował się mnie wychowywać.
-Pamiętam, jak miałaś sześć lat, przyszliśmy tu na spacer. Spotkałem wtedy pewnego kolesia,który cholernie mnie wkurwiał. Zacząłem się z nim bić, a ty krzyczałaś na mnie, żebym przestał. Kiedy twoje krzyki nie pomogły, podeszłaś do tego chłopaka. Miał wtedy na sobie luźne dresy, a ty tak po prostu złapałaś go za nogawkę i ściągnęłaś mu spodnie. - oboje parsknęliśmy głośnym śmiechem.
-Na prawdę? - wydukałam przez łzy, oczywiście przez nadmiar śmiechu.
-Dokładnie. Od tamtej pory już się do mnie nie zbliżał. - Justin pokiwał z uznaniem głową. Przez parę chwil wpatrywał się w moje oczy. Ułożył dłoń na moim policzku i pogłaskał go delikatnie. - Nie chcę, żebyś stała się dorosła. Chcę, żebyś została taka, jak teraz. Jesteś moim słodkim dzieciaczkiem, kochanie. Boję się, że kiedy dorośniesz, nasze relacje nie będą już takie, jak kiedyś, jak teraz. - objął mnie ramionami w pasie i przyciągnął do siebie, wtulając twarz w zagłębienie mojej szyi.
-Mój wiek niczego nie zmieni. Obiecuję ci to. - ja również objęłam jego szyję i przytuliłam się do taty.
Moment ten przerwał hałas, wydobywający się z krzaków. Odwróciłam głowę w stronę dźwięku, widząc, jak na polanę wchpdzi zakapturzona postać. W pierwszym momencie wystraszyłam się tego człowieka, jednak już po chwili na moje usta wkradł się uśmiech. Zerwałam się z ziemi, biegnąc w stronę mężczyzny. Kiedy byłam już wystarczająco blisko niego, wskoczyłam na chłopaka, oplątując go nogami w pasie i rękoma wokół szyi.
-Cześć, mała. - zaśmiał się cicho, układając dłonie pod moimi udami.
Cóż, pozwólcie, że wyjaśnię. Facet, na którego właśnie wskoczyłam, to Jaxon, mój wujek, czyli inaczej brat mojego taty. Ma dwadzieścia jeden lat, a ja traktuję go, jakby był moim bratem. Dodatkowo, nie zdał dwa razy i nadal chodzi do tej szkoły, co ja.
-Możesz mi wyjaśnić, czemu ty o tej porze nie śpisz? Jest druga w nocy. - poklepał mnie lekko po tyłku.
-Wszystko przez tatę. - sapnęłam, niczym pięcioletnia dziewcznka. - Nachlał się i zaciągnął mnie na spacer. - skrzywiłam się lekko, chociaż, prawdę mówiąc, wolałam być tutaj, w parku, niż w domu. - Dobra, postaw mnie. - przeczesałam jego blond włosy, uśmiechając się słodko.
Kiedy moje stopy dotknęły ziemi, odwróciłam się w stronę Justina, leżącego na trawie. Zachichotałam pod nosem i podeszłam do niego, po czym wyciągnęłam przed siebie obie ręce. Mężczyzna objął moje dłonie swoimi dużymi, a następnie wstał, lekko zataczając się na obie strony.
-Siema, braciszku. - Jaxon poklepał mojego tatusia po plecach.
-Młody, a co - co ty tu robisz o te - tej porze? Po - powinieneś być w do - domu. - wybełkotał, powodując tym u nas wybuch śmiechu.
-Przypominam, że ja mam dwadzieścia jeden lat, a twoja słodka córeczka piętnaście. Zastanów się, kto tu powinien być w łóżku.
-Właśnie, Jazzy! - wykrzyknął nieprzytomnie, wyrzucając ręce w powietrze. - Idziemy do łóżeczka, kochanie! Czas spać. - ponownie przerzucił sobie moje ciało przez ramię.
-Jeśli się wypieprzysz, nie daruję ci tego. - mruknęłam ze śmiechem, uderzając pięścią o jego plecy.
-Nie marudź, szkrabie. - wybełkotał, układając dłonie na moim tyłku.
-Gdyby ktoś teraz zobaczył, co robisz, uznaliby cię za pedofila. Wyobraź sobie, że obmacywanie własnego dziecka jest zabronione.
-Szkoda. - westchnął. - Twój tyłeczek jest bardzo kuszący. - rozszerzyłam oczy, słysząc jego słowa.
-Pyść mnie, zboczeńcu! - pisnęłam, zsuwając się z niego i stając za Jaxonem.
-Nie bój się tatusia, córeczko. - zachichotał nieprzytomnie.
Potrząsnęłam głową ze śmiechem, wystawiając przed siebie obie ręce i cofając się. Owszem, był moim ojcem, lecz pod wpływem alkoholu miał naprawdę niedorzeczne pomysły.
-Choć, młoda. Odprowadzę cię do domu. - Jaxon złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę wyjścia w parku. Tak, zdecydowanie przy wujku, do którego oczywiście mówiłam po imieniu, czułam się dużo bezpieczniej, przynajmniej w tym momencie.
-A co... z nim? - wskazałam kciukiem za siebie, na Justina.
-Pooradzi sobie. - machnął lekceważąco ręką. - Jak grzeczny piesek pójdzie za nami! - krzyknął, przez co parsknęłam śmiechem. Faktycznie, tata już po paru chwilach ruszył za nami, trzymając się parę metrów z tyłu.
***
-Przypilnuj go tylko, żeby się nie zabił. - zaśmiał się Jaxson, otwierając przede mną drzwi od mojego domu.
-Postaram się. - zachichotałam cicho, po czym podeszłam do niego, stanęłam na palcach i musiałam jego policzek. - Dobranoc. Zamknęłam za nim drzwi na klucz, po czym wróciłam do salonu, zastając Justina, rozłożonego na kanapie.
-Jak dziecko. - westchnęłam przeczesując palcami włosy. Podeszłam do niego i poklepałam go po klatce piersiowej aby otworzył powieki. - -Idziemy na górę, słonko. - tata zwlekł się powoli z kanapy, po czym, chwiejnym krokiem, udał się w stronę schodów. Po chwili oboje wyszliśmy na pierwsze piętro. Otworzyłam drzwi od sypialni i wprowadziłam go do środka. Niemal od razu położył się na łóżku, układając ręce za głową.
-I masz zamiar spać w ubraniach? - uniosłam jedną brew, zakładając ręce na piersi.
-Musisz mnie rozebrać, aniołku. - uśmiechnął się do mnie nieprzytomnie, a moja szczęka w tym momencie uderzyła o ziemię.
-Chyba ze mnie żartujesz. - pokręciłam szybko głową.
-Nie pozwolisz chyba, żeby tatusiowi było w nocy nie wygodnie. - wyszczerzył się do mnie, wystukując na materacu jakiś rytm.
Westchnęłam głośno, jednak podeszłam do łóżka i usiadłam na jego skraju. Zaczęłam unosić jego koszulkę, z każdą chwilą ukazując mięśnie brzucha szatyna. Zdjęłam z niego koszulka i odłożyłam ją na szafkę, po czym przeklęłam cicho. Właśnie przyszedł czas, aby ściągnąć jego spodnie. Kurwa, ja jestem jego córką. To na prawdę dwuznacznie wygląda.
W końcu złapałam w dłonie pasek, odpięłam go i wysunęłam ze szlufek, rzucając na podłogę.
-Naprawdę nie możesz sam sobie zdjąć tych spodni? To takie trudne? - sapnęłam, lekko zirytowana, jak i skrępowana.
-Nie, kochanie. - wyszczerzył się do mnie, niczym nastolatek.
Z głośnym warknięciem odpięłam guzik i rozporek jego spodni, po czym zsunęłam je z jego nóg i odrzuciłam na podłogę.
-Cholera, współczuję każdej dziewczynie, którą pozbawiłeś dziewictwa. - jęknęłam spoglądając na jego kolegę - To musi boleć. - przygryzłam dolną wargę, słysząc chichot ze strony taty.
Już miałam wstać z łóżka i wyjść z pokoju, kiedy poczułam, jak Justin złapał za szlufkę od moich spodenek i przyciągnął mnie do siebie.
-Gdzie się wybierasz, aniołku. Zostajesz dzisiaj z tatusiem. - w tym momencie odpiął guzik i rozporek dolnej części mojej garderoby i zdjął ją ze mnie.
-Co ty, kurwa, robisz!? - pisnęłam, wyrzucając ręce w powietrze. On jednak zignorował moje słowa i niemal siłą wciągnął mnie do łóżka. Następnie zarzucił na nasze ciała kołdrę i objął mnie ramieniem w talii przeciągając maksymalnie blisko siebie.
-Dobranoc, córeczko. - wyszeptał mi do ucha, zakładając za nie kosmyk włosów.
-Dobranoc. - westchnęłam, a następnie odwróciłam się w jego stronę, popchnęłam go lekko na poduszki, ułożyłam głowę na jego klatce piersiowej i zasnęłam, objęta ramionami szatyna...
~*~
Chciałam zaznaczyć, że ich relacje na razie są jak miedzy specyficznym ojcem i córką. Jeszcze nic takiego między nimi się nie rozkręca :)
Dziękuję za wszystkie komentarze i proszę, abyście skomentowali również ten rozdział, dziękuję ;*
ask.fm/Paulaaa962
Cholera kocham pijanego Justina, serio xD dwa tygodnie bez ich dalszych losów?! DWA TYGODNIE?! Dlaczego?! :c nie wytrzymam tyle! :c rozdział tak jak zawsze super :) udanych wakacji i do następnego <3
OdpowiedzUsuńPrzepraszam kochanie z góry za nie komentowanie prologu i rozdziału pierwszego, jednakże ilekroć do tego przysiadałam, tylekroć zawsze się działo coś, co mnie od tego odciągało. :(
OdpowiedzUsuńTak, jak inni czytelnicy przyznam, iż pomysł kontrowersyjny i oryginalny, ale ponieważ Ty to Ty, to spodziewałam się czegoś takiego i cieszę się, że mam okazję przeczytać coś innego!
Przyznaję też, że cieszę się, jak głupia ponieważ jestem po prostu mega ciekawa, jak to wszystko rozwiniesz! Jak to się stanie, że ojciec przestanie na nią patrzeć przez pryzmat córki, a spojrzy na nią, jak na.. swoją dziewczynę!
To wszystko wydaje się dziwne, ale przez to jest jeszcze bardziej ekscytujące! Zwiastun również cholernie mi się spodobał, dlatego no nic dodać nic ująć.
Rozwija się kolejne TWOJE wspaniałe opowiadanie! Czekam z niecierpliwością (a niestety dwa tygodnie przede mną tego czekania :<) na kolejny! :3
~ Drew.
Ps. Chcę być informowana dalej. <3
http://glow-in-your-eyes-enlighten-my-world.blogspot.com/
Omg jak czytalam prolog to sb mysle nieee nie bede tego czytac , no bo ojciec z wlasnym dziexkiem?! A teraz jak juz przeczytalam 2 rozdzialy to o mamo chce kolejny wiem ze to niemozliwe by ty jestes teraz na wakcjach i wgl nastepny bedzie za 2 tygodnie ehh.:-\ ;-) i mam nadzieje ze w nastepnym juz cos pomiedzy nimi cos bedzie sie dzialo :-*
OdpowiedzUsuńJustin ojcem kurna zajebiste to jest
OdpowiedzUsuńCudne opowiadanie. Nie mogę się doczekać jak akcja się rozkrecie;-)
OdpowiedzUsuńspoczko <3
OdpowiedzUsuńzajebisty *o*
OdpowiedzUsuńEj...nie mów, że to kolejny głupi rozdział, bo jest on dużo lepszy od poprzedniego, bardzo fajnie starasz się pokazac te specyficzne relacje między ojcem, a córką, wzbogaciłaś opisy i naprawdę dobrze się to wszystko czyta. Ale nadal coś mi tutaj nie pasuje. Między Justinem, a jego córką jest 12 lat różnicy, więc zachowanie Jazmyn jest ok, zachowuje się jak piętnastolatka, wszystkiego chce spróbowac, miesza się w różne towarzystwo. Ale po Justinie widac, że jeszcze nie dorósł do roli ojca i to akurat jest zrozumiałe, ale mimo wszystko on zachowuje się jak nastolatek, chociaż ma 27 lat, te jego odzywki, postawy i tak dalej...nie wiem czy chciałaś, żeby Justin właśnie był tutaj taki niedojrzały, ale według mnie 27 lat to już prawie staruszek, więc powinien miec w sobie więcej odpowiedzialności, żeby ta cała historia była bardziej prawdopodobna, no bo jednak jak na razie to wszystko jest dośc niespotykane. Ale mimo wszystko rozdział jest dobry i mnie się bardzo podoba. Czekam na więcej takich. :) Pozdrawiam i życzę dużo weny :)
OdpowiedzUsuńTen rozdział jest świetny! Ja uwielbiam twoje opowiadania :). Czekam aż się między nimi coś rozwinie. ;)
OdpowiedzUsuńhahah.... Moj tata jakbym zadzwoniła do niego pijana to chyba przez tydzień nie mogłabym się pokazać w domu. Zajebisty tatuś z Justina. hahha. Tez chce takiego tatę. Rozdział zajebisty, czekam na next i weny życzę.
OdpowiedzUsuńNo kurczę dlaczego aż 2 tygodnie ;c ja nie wytrzymam ! :o Kocham to <3 Nie mogę się doczekać następnego :D
OdpowiedzUsuńJesteś najlepsza! <3
OdpowiedzUsuńMiłego wyjazdu :) rozdział cudowny po prostu :)
OdpowiedzUsuńrozdział wcale nie jest głupi wręcz uwielbiam twoje opowiadanie zresztą wszystkie są super:))
OdpowiedzUsuńdo następnego udanego wyjazdu.. Ola
Kolejny cudowny rozdział <3...Szkoda że nie będzie Cię przez kolejne 2 tygodnie :'(
OdpowiedzUsuńDWA TYGODNIE?! Ja mam problem z jednym dniem, ale ok. Bardzo ciekawe opowiadanie, a do tego jest chyba jedyne w swoim rodzaju. jeszcze nigdy nie spotkałam się z takim pomysłem, gratuluję :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam. ;)
OdpowiedzUsuńboski i w cale nie jest głupi!!
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział <3 nie moge doczekać sie co będzie dalej. Udanego wyjazdu ;*
OdpowiedzUsuńJezuuu 2 tygonie bez czytania.....:((((( czeam na nastepny ;*
OdpowiedzUsuńO mój boże! Pierwszy raz spotkałam się z taką fabułą! Pomysł jest..., nie mam słów aby to nazwać!. hdnbcvjdnvsdvldvnfkvnfllewroker !- tak to wyrażę ;D. A tak na serio, to jest niesamowicie ciekawa co będzie dalej. Wręcz mnie skręca. Nie mogę się doczekać następnego! Kurw* teraz będę cały czas mieć to ff w głowie ;).
OdpowiedzUsuńuwielbiam to najlepszy blog ever!!!!!
OdpowiedzUsuńty wyjeżdzasz a ja pewnie codziennie będę sprawdzać czy czasem czegoś nie dodałaś'((((
super ! Coraz bardziej mi się podoba , a to dopiero drugi rozdział
OdpowiedzUsuńŚwietny czekam na następny :)
OdpowiedzUsuńDoskonały pierwszy raz czytam twoje opowiadanie i muszę przyznać że jest doskonałe co za fantastyczny i nie spotykany pomysł ojciec i córka no no :)
OdpowiedzUsuń"-Skarbie, stań przodem, bo się wypierdzielisz." Myślałam, że się posikam ze śmiechu. Kocham to!
OdpowiedzUsuńRozdział jest jsbdshfsfhSVKHS- tylko tak mogę to określić. Już nie mogę się doczekać co będzie dalej. Przyznam, że z taką fabułą się nie spotkałam, ale lubię oryginalne opowiadania :)
OdpowiedzUsuńPs. nominowałam cię do Liebster Award :)
ineedangelinmylife.blogspot.com
Zostałaś nominowana do Liebster Award, szczegóły na moim blogu w stronie "Liebster Award :D" pozdrawiam xx
OdpowiedzUsuńniesamowite :3
OdpowiedzUsuńCześć! Nominowałam Twojego bloga do Liebster Award! http://mypersecutor.blogspot.com/2014/08/liebster-award.html
OdpowiedzUsuńnormalnie cód, miód i nutella *.*
OdpowiedzUsuńkocham ...
<3
Maja
zostałaś nominowana do libster blog aworld więcej informacji tutaj : http://on-life-jb-ff.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńNo nie wiem czy te relacje sa takie specyficzne miedzy ojcem a córka. Nie Znam takiej rodziny. Pojebany temat opowiadania. Koniec kropka.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńNie pojebany tylko oryginalny! Na serio myślisz że na tej wielkiej Ziemi taka sytuacja nie miała miejsca? Kurwa nawet nie wiesz co się dzieje wokół. Dziewczyna wpadła na genialny pomysł na opowiadanie i mi się ono podoba. Każdy ma odmienne zdanie. Rozumiem ale nie wyzywaj jej pracy od pojebanych. Jest poprosru odmienna koniec kropka.
Usuń@oleandka_
http://fanfictions-for-you01.blogspot.com
Zgadzam się. To jest popierdolone ! Powinnaś się leczyć dziewczyno. Po prostu pedofilia.
UsuńŚwietne masz te opowiadanie :D Zapraszam do mnie ;)
OdpowiedzUsuńhttp://pain-is-my-middle-name.blogspot.com/
PS: Justin w tym opowiadaniu ma zły charakter.
Od pierwszego rozdziału pokochałam to opowiadanie <3.
OdpowiedzUsuńNie no, ja Cię kocham!! Ten moment ze spodniami, które mała Jazzy ściągnęła temu kolesiowi, był najlepszyXDXD Popłakałam się ze śmiechu!XDD Nie mam pojęcia jak ja wytrzymam 2 tygodnie...:(
OdpowiedzUsuńSUPER !!!!! CZEKAM NA NEXT !!!!!! :-)
OdpowiedzUsuńkochana!!!!! wydaje mi się ze to będzie najlepsze twoje opowiadanie:))))))
OdpowiedzUsuńO boże *.* genialny!
OdpowiedzUsuń