***Oczami Jazzy***
Weszłam do zatłoczonego klubu zaraz za tatą, który dogadał się z ochroniarzem przy bramce, aby wpuścił mnie do środka. Było oczywiste, że nie wyglądałam na pełnoletnią, dlatego bez znajomości Justina nie weszłabym na imprezę. Wszystko jednak udało się załatwić bezproblemowo.
-Mała, będę z chłopakami przy jednym ze stolików, więc gdybyś tylko czegoś potrzebowała, lub gdyby coś się stało, źle byś się poczuła, cokolwiek, od razu po mnie przyjdź. Przewiduję też że zniknę na kilkanaście minut... - spojrzał na mnie znacząco i poruszył brwiami w jednoznaczny sposób. Doskonale wiedziałam, gdzie spędzi te kilkanaście minut. - Wtedy idź do któregoś z chlopaków. Wiesz, że zawsze ci pomogą.
-Dobrze, tatusiu, dobrze! - starałam się przekrzyczeć głośną muzykę. - Poradzę sobie. - i odeszłam w przeciwnym kierunku, umyślnie poruszając ponętnie biodrami. Kiedy odeszłam kawałek, cały czas robiąc to, co robiłam, odwróciłam sie w stronę Justina, żeby zobaczyć, jak śmieje się pod nosem i, patrząc na mnie, przewraca oczami.
-Żebyś przypadkiem nie kręciła tak tyłkiem przed innymi! - krzyknął ze śmiechem, po czym wysłał mi w powietrzu buziaka i odszedł, znikając w tłumie tańczących i ocierających się o siebie ludzi.
Również zaczęłam iść, kierując się w stronę baru. Usiadłam na wysokim krześle, zakładając nogę na nogę. Zaczęłam rozglądać się po nowoczesnym wnętrzu klubu, szukając wzrokiem taty i jego kolegów, których znam praktycznie od zawsze. Dostrzegłam ich na drugim końcu klubu. Siedzieli przy jednym ze stolików, śmiejąc się z czegoś. W pewnym momencie Jake, średniego wzrostu brunet, uniósł wzrok i nasze spojrzenia się spotkały. Pomachałam mu z szerokim uśmiechem, a on odwzajemnił oba gesty. Cóż, muszę przyznać, że on podobał mi się najbardziej ze wszystkich kolegów mojego taty. Wiedziałam jednak, że Justin zabiłby go, gdyby do czegoś między nami doszło, więc nie zamierzałam narażać go na jakiekolwiek "niebezpieczeństwo".
-Coś panience podać? - odwróciłam się w stronę baru, słysząc przyjazny głos barmana. Z postury jednak bardziej przypominał mi modela. Granatowa koszula opinała się na jego klatce piersiowej, jakby byla szyta idealnie na miarę. Dodatkowo, miał w uszach kolczyki, tak samo zresztą, jak mój tata, a włosy idealnie ułożone. Mógł mieć najwyżej dwadzieścia trzy lata, lecz nie potrafiłam określić tego dokładnie.
-Najlepiej coś bezalkoholowego. - odparłam, opierając się przedramionami o bar. Barman przez parę chwil wpatrywał się we mnie zaskoczony, aż w końcu otworzył usta, żeby coś powiedzieć. - Nie piję. Poza tym, nie jestem pełnoletnia. Miałbyś kłopoty, gdybyś sprzedał mi alkohol. - wzruszyłam lekko ramionami, powoli mrugając oczami, aby rzęsy utworzyły pewnego rodzaju kurtynę. Chciałam wypróbować kilka sztuczek, działających na facetów, a on wydał mi się do tego idealny.
-Zrobię ci naprawdę słabego drinka, dobrze? Nie pozwolę ci jednak nie wypić ani jednego procenta. To byłby grzech. - podniósł lekko głos, jednak cały czas zwracał się do mnie z humorem. Lubiłam ludzi z tego typu charakterem. Na pierwszy rzut oka było widać, że mężczyzna ten jest towarzyski i łatwo zawiera nowe znajomości, tym razem ze mną. -Tak poza tym, jestem Luke. - wyciągnął do mnie otwartą dłoń, którą uścisnęłam lekko.
-Jazzy. - odparłam. - I w porządku. Skoro nalegasz, zrób mi tego drinka. Ale ma być naprawdę słaby. - posłałam mu ostrzegawcze spojrzenie, na co zaśmiał się, zabierając się jednocześnie za przyrządzanie napoju dla mnie.
-Nie ma sprawy. - wziął do ręki jedną z butelek z alkoholem i nalał go do eleganckiej, wysokiej szklanki. Do tego, przyrządził mieszankę kilku soków i dolał innego alkoholu. Całość wymieszał i, wkładając do szklanki słomkę i dwie kostki lodu na sam koniec, podał mi drinka.
-Dzięki. - słodki uśmiech podziałał na niego bardzo dobrze, ponieważ przez kilka chwil nie spuszczał wzroku z mojej twarzy.
-Widziałem cię, jak wchodziłaś tutaj z Bieberem, Justinem Bieberem. Jeśli mogę spytać, to twój facet? - wycierając inne szklanki czarną ściereczką, zerknął na mnie pytająco. Ja w tym czasie wzięłam łyk alkoholu i odstawiłam szklankę z powrotem na blat.
-Jakby ci to powiedzieć, to mój ojciec. Justin jest moim tatą. I tak, wiem, że zapewne będzie to dla ciebie sporym zaskoczeniem, ale nie kłamię.
-Faktycznie, zaskoczyłaś mnie tym. Nie wiedziałem, że ma córkę i to na dodatek tak śliczną. - nic nie mogłam poradzić na to, że zarumienilam się delikatnie. Całe szczęście, Luke nie zobaczył tego, ponieważ wrócił do swojego poprzedniego zajęcia.
Kiedy barman odszedł od miejsca, w którym siedziałam, aby obsłużyć innych klientów, sączyłam powoli swojego drinka, przyglądając się różnym ludziom w klubie. Co jakiś czas zerkałam w stronę stolika, przy którym siedział tata i reszta jego znajomych. Przed paroma chwilami zobaczyłam w tamtym miejscu jakąś blondynkę. Justin jednak gustuje w ciemnowłosych, dlatego z góry wiedziałam, że dziewczyna ma u niego małe szanse. Nie zauważyłam nawet, kiedy na krzesło obok mnie usiadł pewien chłopak. Dopiero gdy odezwał się, wypowiadając moje imię, zwróciłam na niego uwagę.
-Znów się spotykamy, Jazzy. - spojrzałam na jego twarz i od razu rozpoznałam w nim Brady'ego, kolegę Austina, z którym niedawno spędziłam całe popołudnie.
-To nie może być przypadek. - zaśmiałam się cicho, biorąc do ręki szklankę, w której widać było końcówkę mojego drinka.
-Poproszę to samo dla tej pani i whisky z lodem dla mnie. - Brady zwrócił uwagę barmana, a ten, ze względu na to, że przy barze nie było w tym momencie żadnych innych klientów, od razu zabrał się za przygotowywanie naszych napojów. Nie wiedziałam właściwie, czy chciałam wypić kolejnego drinka, ale skoro po jednym rozluźniłam się nieco, drugi nie powinien mi w żaden sposób zaszkodzić.
Oczywiście, gdyby skończyło się na drugim drinku. W rzeczywistości, po skonczeniu go, Brady zamówił mi kolejnego, a ja bez oporów wypiłam alkohol do dna. Zaczęłam czuć wypite procenty, jako lekki szum w głowie. Byłam podpita, ale nie pijana i kiedy chciał podstawić mi pod nosem następnego, nie wiem, którego już drinka, odmówiłam.
- Może zatańczymy? - Brady wstał z krzesła i układając obie dłonie na moich kolanach, rozsunął je lekko i stanął między moimi nogami.
-Bardzo chętnie. - potrzebowałam chociaż jednego tańca, aby wzbogacić sobie dzisiejszy wieczór. Film nie urwał mi się i nie zamierzam doprowadzać się do stanu nieświadomosci, dlatego chcę mieć same dobre wspomnienia z tej imprezy.
Blondyn, słysząc moją aprobatę, przesunął dłonie w górę po moich udach, aż objął moje biodra i z łatwością podniósł mnie lekko, aby po chwili postawić na ziemi. Owinął ramię wokół mojego pasa, dość zachłannie, jakby chciał pokazać, że dzisiejszego wieczoru jestem tylko jego. Wyprowadził nas na środek pomieszczenia, a kiedy znaleźliśmy kawałek wolnej przestrzeni, ułożył dłonie na mojej talii. Zaczęłam poruszać się w rytm muzyki, swobodnie, dzięki wypitemu alkoholu. Nie czułam skrępowania bądź niepewności nawet wtedy, kiedy obrócił mnie tyłem do siebie i zbliżył swoje krocze do mojego tyłka. Ja chciałam się dobrze bawić, nie zwracając szczególnej uwagi na innych.
Wtedy usłyszałam krótkie słowo "odbijam" i już po chwili stałam na przeciwko innego mężczyzny, a gdy podniosłam wzrok, napotkałam na swojej drodze parę czekoladowych oczu taty. Zaśmiałam się pod nosem, zagryzając wargę i cały czas poruszając się w rytm muzyki. Oczywiście, z nim nie zamierzałam tańczyć tak, jak na przykład z Brady'm. Miałam w sobie trochę samokontroli, która nie pozwoliłaby mi na to.
-Co to za koleś? - mruknął mi do ucha, obkręcając mnie dookoła.
-Kolega. - odparłam krótko, wzruszając ramionami i dostosowując się do rytmu kolejnej piosenki.
-Ile wypiłaś? - kolejne z pytań. Kolejne, na które nie miałam ochoty odpowiadać.
-Ileś. Nie wiem sama. - przejechałam dłonią po jego klatce piersiowej, ani na moment nie spoglądając w jego oczy.
-Obiecaj mi tylko, że nie dasz mu zaciągnąć się do łóżka. - jednym szybkim ruchem uniósł lekko moją głowę, abym na niego spojrzała.
-Nie zamierzam się z nim przespać, możesz być spokojny. - tym razem to ja wysłałam mu w powietrzu buziaka i odeszłam, zmysłowo poruszając biodrami, w stronę Brady'ego, który wyciągał w moją stronę otwartą dłoń.
Minęło już koło dwóch godzin, odkąd przekroczyłam próg klubu. Bawiłam się wręcz doskonale. Towarzystwo przez cały czas dotrzymywał mi Brady i... kolejne drinki, które podstawiał mi pod nos. Może były one dość słabe, jednak wypiłam dużą ich ilość i w mojej głowie szumiało coraz bardziej. Nadal nie byłam jednak pijana do tego stopnia, abym nie mogła utrzymać się na własnych nogach. Byłam świadoma tego, co robię i co mówię, a przynajmniej takie miałam wrażenie.
-Chodź, Jazzy. Pójdziemy może w bardziej ustronne miejsce. - poczułam, jak Brady przełożył moje długie, proste, brązowe włosy na jedno ramię i wyszeptał mi te słowa do ucha. Przyznam szczerze, blondyn potrafił mnie oczarować i zrobił to dzisiejszego wieczoru, dlatego wstałam z krzesła i powoli udałam się za nim. Minęliśmy bardziej zatłoczoną część klubu, aż dotarliśmy do długiego korytarza, w którym znajdowało się tylko kilka osób, a także wiele drzwi do osobnych, mniejszych pomieszczeń. Brady wybrał jedno z nich i otworzył przede mną drzwi, a następnie klucz, który uprzednio znajdował się w zamku, na zewnątrz pokoju, przełożył do wewnętrznej strony. Chociaż byłam świadoma, nie byłam do końca zorientowana, co się dzieje. Rozumiałam jednak, co miał na myśli blondyn, nazywając to pomieszczenie ustronniejszym miejscem i rozumiałam również, w jakim celu mnie tutaj przyprowadził. I tu właśnie kończy się moja świadomość, ponieważ, mimo że o wszystkim wiedziałam i w głębi serca czułam, że nie chcę dzisiaj tego zrobić, że nie chcę spędzić swojego pierwszego razu z człowiekiem, którego tak słabo znam, przyszłam tutaj razem z nim, nie stawiając oporu.
-Chcesz tego? - wymruczał do mojego ucha, całując skórę mojej szyi.
-Nie wiem. - zachichotałam cicho, mówiąc to, co po prostu w danej chwili siedziało z mojej głowie.
-Więc lepiej się dowiedz, malutka, ponieważ kiedy zacznę, nie będę w stanie przerwać. - delikatnie badał opuszkami palców moje ramiona, a kiedy dotarł do dłoni, zsunął ręce na talię i zaczął wspinać się nimi coraz wyżej.
Kiedy nie zareagowałam na jego słowa w żaden sposób, pociągnął mnie lekko w stronę skórzanej kanapy, ustawionej przy przeciwległej ścianie. Posłusznie udałam się za nim, nawet za bardzo nie zataczając się na boki. Oznaczało to, że faktycznie byłam jedynie podpita. Gdy chłopak usiadł na kanapie, podeszłam bliżej i po chwili zajęłam miejsce na jego kolanach, okrakiem. Blondyn uśmiechnął się znacząco, a ja poczułam jego dłonie na swoich pośladkach. Jego wargi przywarły do skóry na mojej szyi, więc odchyliłam lekko głowę, dając mu większy dostęp.
I nagle, w momencie, w którym Brady objął moje biodra i przysunął lekko do siebie, drzwi od pomieszczenia otworzyły się, ukazując w progu postać mojego taty.
-Ups... - przygryzłam dolną wargę, zwinnie zsuwając się z kolan mężczyzny. Spojrzałam na twarz Justina i wiedziałam już, że jest wściekły, jednak, dzięki Bogu, nie na mnie. Właściwie, dzięki temu, że byłam jego małą, słodką córeczką, nie potrafił gniewać się na mnie.
-Zabieraj łapy od mojej córki. - warknął, zaciskając pięści na koszulce Brady'ego. - Dotknij ją jeszcze raz, a pożałujesz. - i wyrzucił go z pomieszczenia, a blondyn nie protestował i, lekko zataczając się, odszedł w stronę bardziej zatłoczonej części klubu.
Wtedy tata przeniósł wzrok na mnie. W pierwszym momencie w jego oczach widać było złość, jednak wystarczyło, abym zatrzepotała kilka razy rzęsami, a wyraz jego twarzy gwałtownie się zmienił i teraz wyrażał jedynie troskę.
-Oj, dzieciaku, co ja z tobą mam. - westchnął głęboko, wyciągając w moją stronę rękę. Złapałam ją i wstałam, uśmiechając się do niego słodko. Inny ojciec po takim zajściu zamknąłby swoją córkę na tydzień w pokoju. Justin jednak był inny. Jego podejście do życia było dużo bardziej swobodne, a on sam tolerował moje młodzieńcze wybryki i, czasem głupawe, pomysły.
-Nie gniewasz się na mnie, prawda? - celowo przeciągnęłam ostatni wyraz. Musiałam udobruchać go swoimi minkami i gestami.
-Nie potrafię. - przewrócił oczami, oplątując ramię wokół mojego pasa.
Razem wyszliśmy z pomieszczenia. Tym razem, tata nie puścił mnie już nigdzie samej i poprowadził w stronę stolika, przy którym siedział razem ze znajomymi.
-Dziewczynka zbyt bardzo poczuła wolność. - skomentował, siedając na skórzanym fotelu, a mnie sadzając między Zaynem, a Jake'iem.
-Nic nie poczułam. - mruknęłam, zakładając ręce na piersi i nogę na nogę. Jeden z brunetów zaśmiał się pod nosem, zarzucając mi rękę na ramię.
-Nie obrażaj się, księżniczko. Tatuś po prostu pilnuje twojej cnoty. - pogładził mnie lekko po kolanie, na co prychnęłam pod nosem.
-Nie. Ja po prostu nie chciałbym zostać dziadkiem w wieku dwudziestusiedmiu lat. - Justin, wpatrując się we mnie, podniósł ze stolika szklankę z jakimś alkoholem i upił z niej kilka łyków.
-Nie masz się o co martwić. - zironizowałam, chociaż cała ta sytuacja po prostu mnie bawiła.
W pewnym momencie szatyn wyciągnął z kieszeni telefon, prawdopodobnie czując wibracje. Wpatrywał się przez chwilę w ekran, aż w końcu zaśmiał się cicho i odwrócił komórkę w moją stronę. Wzięłam ją od taty i przeczytałam na głos treść sms'a od mamy Justina.
-Czy z Jazzy wszystko w porządku? Jest chora? - ja również zaczęłam się śmiać i chlopaki obok mnie także.
-W takim razie, co mam jej odpisać? Że śpisz we własnym łóżku, w domu, z gorączką, czy że upiłaś się na imprezie i niewiele brakowało, a dałabyś się zaliczyć przypadkowemu facetowi?
-Chcesz ją wykonczyć atakiem serca? To może dopisz jeszcze, że wracałam sama i zostałam porwana przez grupę terrorystyczną, a teraz jestem transportowana do Jordanii, gdzie wydadzą mnie za mąż za czterdziestoletniego Araba, co?
Chłopaki parsknęli śmiechem, na co ja jedynie przewróciłam oczami. Skoro zadaje głupie pytania, niech nie oczekuje, że otrzyma na nie inteligentną odpowiedź.
-Poza tym, nie jestem pijana, tylko lekko wstawiona, a on nie był przypadkowym facetem, tylko moim znajomym. I nie przesadzaj, nie miałam zamiaru się z nim przespać.
-Kiedy wszedłem do tego pokoju, wyglądało to inaczej. Jego ręce na twoim tyłku nie wylądowały raczej przypadkowo, a wy nie poszliście tam, żeby odmówić różaniec. - chociaż nie chciałam, nie potrafiłam się nie zaśmiać i z moich ust uciekł cichy chichot.
-No dobra, wygrałeś. - wypięłam do niego język, zagłębiając się w oparciu kanapy.
Wtedy do stolika wrócił kolejny z chłopaków, a może raczej facetów. W końcu, wszyscy byli w podobnym wieku do mojego taty i trudno było nazywać ich chłopakami.
-To dla was, panowie. - postawił przed kolegami drinki. - A to dla ciebie, brzdącu. - zachichotał i podał mi napój bezalkoholowy.
-Oh, jesteś taki kochany. - zironizowałam, biorąc od niego szklankę i wkładając słomkę do ust. Fakt faktem, mój soczek był zdecydowanie lepszy od tych wszystkich drinków, po których paliło mnie w gardle. Wbrew pozorom, nie byłam przyzwyczajona do picia i do smaku alkoholu. Brałam go do ust naprawdę rzadko i nie czułam potrzeby robienia tego częściej.
***
Koło trzeciej nad ranem wróciliśmy z tatą do domu. Mimo że od wielu godzin funkcjonowaliśmy bez snu, nie czuliśmy zmęczenia. Trochę alkoholu nie usypiało nas, tylko dodatkowo pobudzało i otrzeźwiało.
-Jestem strasznie głodny. - tak brzmiały pierwsze słowa Justina, po przekroczeniu progu domu. Zdjął jedynie buty i od razu udał się do kuchni. Ze śmiechem podążyłam za nim.
-Wiesz, że jak będziesz jadł w nocy, przytyjesz? - poklepałam go po ramieniu, wyjmując z szafki szklankę i nalewając do niej wody.
-I tak będę najseksowniejszym facetem na ziemi, więc mogę wpieprzać do woli. - wzruszył ramionami, zachowując się bardzo poważnie. Ja jednak wybuchnęłam śmiechem, powoli pijąc chłodną wodę.
-Tak, żyj dalej w swoim idealnym świecie, a zestarzejesz się samotnie, ponieważ nigdy nie znajdziesz sobie dziewczyny.
-A kto powiedział, że ja szukam partnerki? Jest mi dobrze, tak, jak jest teraz i nie mam zamiaru niczego zmieniać. Nie widzę takiej potrzeby. Chciałabyś, żeby z dnia na dzień wprowadziła się do nas jakaś babka, która kazałaby ci sprzątać, układać równo buty w przedpokoju, chodzić spać o jedenastej i ubierać się przed każdym wyjściem z pokoju, aby nie kusić tatusia? - spojrzał na mnie z głupkowatym uśmieszkiem na ustach. A ja musiałam przyznać mu rację.
-Oczywiście, że nie chciałabym. - wzdrygnęłam się odrobinę, siadając na krześle i obserwując, jak Justin wyjął z szafki nutellę oraz dwie bułki. Przekroił je i posmarował czekoladą, po czym ułożył na dwóch talerzach, z czego jeden postawił przede mną, a drugi przed sobą i również usiadł przy blacie, na wysokim krześle barowym.
-No więc właśnie. I mam nadzieję, że nie zmówiłaś się z moją matką, żeby na siłę znaleźć mi dziewczynę, bo wtedy chyba się na ciebie obrażę.
-Spokojnie, nie bój się. Twoje argumenty mnie przekonały. Sprzątać? Chodzić spać przed północą? Nie, to zdecydowanie nie dla mnie.
-Wyobraź sobie, jakby to było. Nie wiem, co zrobiłbym z klubem. W końcu, gdybym miał kogoś na stałe, zapewne przeszkadzało by jej to, że całe dnie, chcąc nie chcąc, spędzam z prostytutkami i striptizerkami.
-Też prawda. Na pewno nie potrafiłaby tego zaakceptować. Wytworzyłaby wokół ciebie barierę, która odstraszałaby wszystkie dziewczyny w zasięgu kilometra.
-Poza tym, dobrze wiem, że nie potrafiłbym być wierny jednej, więc po co mam być z kimś, wiedząc, że i tak prędzej czy później ją zranię?
Przez parę chwil myślałam nad jego słowami, aż w końcu zrozumiałam, że oboje pominęliśmy jeden, najistotniejszy szczegół.
-Tato, a jeśli się po prostu zakochasz? Na to przecież nie masz wpływu. Wtedy zmienisz się z dnia na dzień, czy tego chcesz, czy nie. W ogóle, byłeś kiedykolwiek zakochany?
Justin myślał przez chwilę, aż w końcu westchnął głęboko, opierając się przedramionami o blat.
-Nigdy nie byłem. A jeśli faktycznie kiedykolwiek się zakocham, to... To będę się z tego cieszył, po prostu. To chyba nie jest nic strasznego. A jak na razie, mam już miłość swojego życia. - uśmiechnął się do mnie szczerze i założył kosmyk moich włosów za ucho.
-Wiesz dobrze, że chodzi mi o inny rodzaj miłości. - przewróciłam oczami, jednak w głębi serca poczułam niewyobrażalne ciepło. Uczucie, że jest się dla kogoś najważniejszą osobą w życiu, jest nejpiekniejszym, co może spotkać człowieka. A mnie właśnie spotkało i dziękowałam za to Bogu.
-Skoro ty już ze mną porozmawiałaś i wypytałaś o wszystkie prywatne sprawy, mam prawo do tego samego, prawda? - gdy skończył jeść, odstawił na bok talerz i oparł głowę na łokciach.
-Zależy o co chcesz pytać. - odparłam z lekkim niepokojem.
-Chcę z tobą porozmawiać o sytuacji z klubu. - tego się właśnie spodziewałam. - I proszę, nie przerywaj mi. Nie jestem na ciebie zły i nie mam także żadnych pretensji. Chcę tylko, żebyś przemyślała każdą podjętą decyzję, bo później możesz jej żałować. A jestem pewien, że nie chcesz stracić dziewictwa w jakimś klubie, z praktycznie obcym facetem, prawda? Nie uważam, że jesteś zbyt młoda, bądź niedojrzała. Zresztą, w tej kwestii nie mogę się wypowiadać, bo byłbym największym hipokrytą. Po prostu chcę ci uświadomić, że nie zawsze działanie pod wpływem emocji i danej chwili jest słuszne. - tego typu rozmowy nie zdarzały się między nami często. Kiedy jednak do nich dochodziło, wsłuchiwałam się uważnie w każde słowo, wypowiedziane przez tatę, aby wszystko dokładnie zapamiętać. Jego rady naprawdę pomagały mi w życiu.
-Rozumiem. - przytaknęłam, również odsuwając od siebie talerz. - Jednak ty musisz rownież zrozumieć, że nie będę do końca życia małą dziewczynką i niedługo przyjdzie czas na dorosłe życie, przed którym ty nie będziesz mógł mnie ochronić. I musisz również zrozumieć, że kiedy zdecyduję się zacząć... zacząć współżyć, nie będziesz w stanie oddalić mnie od tego.
Tata przez parę chwil wpatrywał się we mnie, aż w końcu westchnął głośno, przymykając na moment powieki.
-Wiesz dobrze, że dla mnie już zawsze zostaniesz małą dziewczynką. W moich oczach nie dorośniesz nigdy i trudno mi będzie przełamać się, zaakceptować twoje dorosłe życie, chłopaka, i tak dalej, i tak dalej.
-Wiem, dlatego wolę uprzedzić cię o tym już teraz. - pogładziłam go delikatnie po dłoniach, które trzymał na blacie. - A teraz przepraszam cię, ale zrobiłam się śpiąca. Dobranoc.
-Dobranoc, księżniczko. Śpij dobrze.
~*~
Cóż, tym razem to Jazzy zabalowała na imprezie, nie Justin ;D
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
ask.fm/Paulaaa962